Jeśli KE chce zachować swoją wiarygodność, nie ma innego wyboru niż przejść do ofensywy wobec Włoch z powodu łamania przez to państwo unijnych traktatów i nałożyć miliardowe kary, jeśli Rzym będzie upierał się przy swoim - wskazuje gazeta.

W jej ocenie, choć to Włochy "ewidentnie nie mają racji, bo naruszają umowy, które same podpisywały", rządzące krajem narodowo-populistyczne Liga i Ruch Pięciu Gwiazd będą zaostrzać konflikt z UE. Chcą w ten sposób "jeszcze bardziej podburzyć obywateli przeciwko Europie" w nadziei, że w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego odnotują świetny wynik i wraz z nacjonalistami z innych krajów "rozsadzą Europę od środka".

Zdaniem "SZ" Rzym stawia przy tym na "swego rodzaju samobójczą strategię: +jeśli zaczniemy tonąć w długach i Europa nie zainterweniuje, ogłosimy bankructwo i pociągniemy za sobą strefę euro+".

Także UE ma w rękach atuty - zauważa "SZ". "Może ona wyjść z założenia, że realizowana przez rząd (włoski) polityka zadłużania się tak podniesie oprocentowanie państwowych obligacji, że staną się dla Włoch nie do utrzymania, a większość Włochów zauważy, jak nieodpowiedzialna jest polityka populistów" - pisze.

Reklama

Ponadto strefa euro jest obecnie stabilniejsza niż w czasach kryzysu greckiego, w związku z czym mniejsze jest ryzyko wystąpienia efektu domina z powodu Włoch.

"SZ" wskazuje przy tym, że Rzym pogrąża się w coraz większej izolacji w Europie i "nawet ich rzekomi sojusznicy, rządzeni lub współrządzeni przez prawicowych populistów, zostawiają go samemu sobie - Węgry w sprawie rozdziału uchodźców, Austria w kwestii zadłużenia".

Mimo to spór na linii Bruksela-Rzym "bardzo szkodzi" Europie, bo oto po greckim kryzysie zadłużenia, decyzji o Brexicie i sporze o uchodźców "przełamuje się kolejny front" - ocenia "SZ". Jak dodaje, "Włochy są potrzebne do utrzymania Unii w całości".

"Europa nie może jednak zaakceptować karkołomnej polityki finansowej, która podwyższa wydatki socjalne, unikając reform (...), także z poczucia odpowiedzialności wobec samych Włochów" - podkreśla dziennik.

"UE długo była wyrozumiała wobec wyzywająco nacjonalistycznych rządów - jak w Polsce czy na Węgrzech - by nie podburzać obywateli w nadziei na zmianę nastrojów. Nic to nie dało, przeciwnie: rządy w Warszawie i Budapeszcie coraz wyraźniej przekształcają swoje kraje w państwa autorytarne, nieliberalne, antywolnościowe. Są konfrontacje, które stają się tym gorsze, im dłużej się ich unika. Spór z Rzymem to właśnie taki przypadek" - konkluduje "SZ".

>>> Czytaj też: Hirsch: Trzy złe wiedźmy krążą nad Europą. Czego obawiają się inwestorzy?