Podczas sobotniego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ zastępczyni sekretarza generalnego ds. politycznych Rosemary Di Carlo wezwała społeczność międzynarodową do podejmowania starań o polityczne rozwiązanie kryzysu w Wenezueli.

"Przedłużający się kryzys w Wenezueli wywarł poważny wpływ na ludzi w tym kraju" - podkreśliła Di Carlo, mówiąc o wysokiej "politycznej polaryzacji, rosnących potrzebach humanitarnych i poważnych problemach w zakresie praw człowieka". Wskazała, że sytuacja gospodarcza w tym kraju "stała się tragiczna".

Zwróciła uwagę, że prawie 30 mln Wenezuelczyków cierpi na skutek panującej w ich kraju hiperinflacji i zbyt niskich zarobków. Opowiadała m.in. o braku żywności, leków i podstawowych produktów, pogorszeniu sytuacji w służbie zdrowia i sektorze usług edukacyjnych, załamaniu podstawowej infrastruktury, niedoborach wody i prądu.

Według Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) w latach 2015-17 w Wenezueli było 3,7 mln niedożywionych osób, a w ostatnich latach podwoił się współczynnik umieralności niemowląt - przypomniała Di Carlo.

Jak szacuje ONZ, ponad 3 mln Wenezuelczyków mieszka obecnie za granicą, ok. 2,3 mln opuściło kraj od 2015 roku i osiadło w innych państwach, głównie Ameryki Południowej.

Reklama

Di Carlo zwróciła uwagę, że większość wenezuelskiej opozycji nie wzięła udziału w wyborach prezydenckich w maju 2018 r., w wyniku których urząd ponownie objął Nicolas Maduro, nie uznała też wyników tego głosowania.

Przedstawicielka ONZ przypomniała, że kulminacją protestów opozycji była deklaracja ogłoszona 23 stycznia przez Juana Guaido, przewodniczącego zdominowanego przez opozycję parlamentu Wenezueli (Zgromadzenia Narodowego), że nie uznaje Maduro i jego rządu. Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem, przyrzekł stworzenie rządu przejściowego oraz przeprowadzenie wyborów.

Ambasador RP przy ONZ Joanna Wronecka powiedziała, że Polska popiera zwołanie posiedzenia RB ONZ przez USA i inne kraje ze względu na skalę wenezuelskiej migracji i kryzysu humanitarnego. Jak dodała, polityka opresyjnego reżimu Maduro ma niezaprzeczalny wpływ na sytuację w sąsiednich krajach, „stwarzając zagrożenie dla stabilizacji i bezpieczeństwa regionu”. Zapewniała o solidarności z Wenezuelczykami.

Wcześniej na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa szef dyplomacji USA Mike Pompeo wyraził nadzieję, że społeczność międzynarodowa będzie wspierać mieszkańców Wenezueli i rząd przejściowy Guaido. Jak argumentował, decyzja Guaido była zgodna z konstytucją Wenezueli oraz znalazła pełne poparcie Zgromadzenia Narodowego i samych Wenezuelczyków.

„Nasze narody muszą walczyć o praworządność i wspierać przywódcę, którego naród wenezuelski uznał za swojego prawomocnego tymczasowego prezydenta. Mamy nadzieję, że wolne i uczciwe wybory odbędą się (tam) tak szybko, jak to możliwe” – powiedział Pompeo. Nawoływał, by RB dokonała wyboru między wolnością w Wenezueli a chaosem.

Sobotnie posiedzenie uwydatniło podziały w RB, a jej stali członkowie - Rosja i Chiny - oraz niektóre inne kraje popierające Maduro oskarżały USA o planowanie zamachu stanu w Caracas. Przedstawiały to jako kolejną amerykańską interwencję USA w kraju Ameryce Łacińskiej. Kryzys w Wenezueli przedstawiono jako wewnętrzną sprawę tego państwa.

"Jeśli cokolwiek stanowi zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa, to są to bezwstydne i agresywne działania USA i ich sojuszników na rzecz obalenia legalnie wybranego prezydenta Wenezueli" – powiedział stały przedstawiciel Rosji przy ONZ Wasilij Niebienzia.

W jego opinii sobotnie posiedzenie RB ma na celu dalsze destabilizowanie Wenezueli przez Waszyngton poprzez narzucanie temu krajowi amerykańskiego podejścia i recept na rozwiązanie kryzysu.

„Posiedzenie, do udziału w którym zostaliśmy zmuszeni, jest jeszcze jednym elementem strategii USA, aby spowodować zmianę władz w Wenezueli. Żałujemy, że w ten nieetyczny fortel Stany Zjednoczone angażują Radę Bezpieczeństwa” – mówił rosyjski ambasador.

W podobnym tonie wypowiadali się m.in. przedstawiciele Chin, Kuby, Nikaragui i samej Wenezueli.