Choć PPRP dostała najwięcej głosów, według prognoz tajlandzkich mediów to opozycyjna partia Pheu Thai zdobędzie najwięcej mandatów w 500-osobowej niższej izbie parlamentu. Obie największe siły polityczne wyraziły zamiar stworzenia koalicji rządzącej.

Komisja zaktualizowała w czwartek również dane dotyczące frekwencji w wyborach, które były pierwszymi od zamachu stanu z 2014 roku. Według najnowszych informacji komisji wynosiła ona ok. 75 proc., a nie 65 proc., jak podawano wcześniej.

Po zliczeniu wszystkich głosów komisja podała, że PPRP zdobyła ich 8,4 mln, wyprzedzając Pheu Thai, na którą głosowało 7,9 mln osób. Na trzecim miejscu znalazła się przeciwna rządom wojska partia Future Forward (FFP) z 6,26 mln głosów, a na kolejnych – Partia Demokratyczna z 3,95 mln głosów i centroprawicowa Bhumjaithai z 3,73 mln głosów.

Liczby te podano wprawdzie po przeliczeniu wszystkich głosów, ale oficjalne wyniki zostaną ogłoszone dopiero 9 maja, po koronacji króla Mahy Vajiralongkorna.

Reklama

Dziennik "Bangkok Post" prognozuje, że sześć ugrupowań, które mają wejść w skład "frontu demokratycznego" pod wodzą Pheu Thai, będzie dysponowało łącznie 253 mandatami, a więc większością głosów w niższej izbie parlamentu. Według prognoz tej gazety Pheu Thai zdobędzie 137 mandatów, PPRP 118, a Future Forward – 87.

Uchwalona pod rządami junty konstytucja stanowi, że o wyborze premiera decydować będą wspólnie obie izby parlamentu, a obsada 250-osobowego Senatu jest w praktyce w rękach wojskowych. Według analityków znacznie zwiększa to szanse szefa junty, generała Prayuta Chan-ochy, na zachowanie funkcji szefa rządu po wyborach.

Wybory w Tajlandii to kolejna odsłona toczącej się od 15 lat rywalizacji pomiędzy wspierającymi wojsko elitami a oddolnym ruchem demokratycznym, skupionym wokół byłego premiera Thaksina Shinawatry, obalonego przez armię w 2006 roku. Do zamachu stanu z 2014 roku partią Pheu Thai kierowała siostra Thaksina, Yingluck Shinawatra.

Z Bangkoku Andrzej Borowiak (PAP)