Moskiewska gazeta analizuje w artykule redakcyjnym wypowiedzi, jakie padły w politycznych talk-show w rosyjskiej telewizji. Zdaniem gazety przerodziły się one "w dzień wyśmiewania sąsiadów"; jak wskazują "Wiedomosti", wyniki pierwszej tury wyborów podano 1 kwietnia, a więc w prima aprilis, tradycyjny dzień żartów.

"Dla prowadzących talk-show na rosyjskich kanałach ogólnokrajowych i dla oficjalnych komentatorów okazało się to szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Wybory u sąsiadów, na które Moskwa nie mogła realnie wpłynąć, wielu uznało za pretekst do wyśmiania samej idei wolnych wyborów i rywalizacji politycznej" - piszą "Wiedomosti". Dziennik interpretuje w ten sposób uwagi komentatorów np. o tym, iż karta do głosowania na ukraińskich wyborach była "metrowej długości" i było na niej "trudno odnaleźć kandydata". "Ukraińskie wybory przedstawiano jako +farsę+, niegodną tego, by nazywać je wyborami" - zauważają "Wiedomosti".

Jak ocenia dziennik, "miało to być - zdaniem niektórych mówców - dowodem, że pomajdanowe państwo (Ukraina po rewolucji, która rozpoczęła się od protestów na kijowskim Majdanie-PAP) poniosło klęskę". Dziennik ocenia, że tradycją w "krajowej propagandzie" i wypowiedziach osób oficjalnych w Rosji jest stosowanie podziału, w którym "ukraińskiemu chaosowi" przeciwstawia się "rosyjską stabilność".

To przeciwstawienie - kontynuują "Wiedomosti" - "wygląda jak dyskredytowanie nie tylko Ukrainy, ale i zasad rywalizacji politycznej". Jak ocenia dziennik, chodzi o aluzję pod adresem obywateli Rosji, że "takie wybory nie są nam potrzebne, kończą się one absurdalnie długą kartą do głosowania, kłopotliwością +słusznego+ wyboru i prawdopodobieństwem, że prezydentem zostanie kandydat, który nie ma doświadczenia w rządzeniu".

Reklama

"Moskwę drażnią wybory, których wynik nie jest z góry przesądzony" - oceniają "Wiedomosti".

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)