Gdy jeździ się po Polsce i pyta ludzi o głosowanie do europarlamentu, można odnieść wrażenie, że tych wyborów właściwie nie ma. Wszyscy żyją swoim życiem i często są zbyt zapracowani, aby zwrócić uwagę na to, o czym mówią do nich politycy. Gdzieś w oddali przywódcy partyjni monotonnie powtarzają obietnice podczas konwencji, które dawno zaczęły już nużyć. Uważnie wydarzenia śledzi jedynie tak zwany komentariat, czyli dziennikarze żyjący z komentowania bieżącej polityki oraz garstka bardziej zaangażowanych wyborców.
Zastanówmy się zatem, o co tak naprawdę toczy się walka przed wyborami europejskimi. Zasadniczo są to trzy rzeczy.
Pierwszą z nich jest polityczna wiarygodność: czy bardziej przekonująca dla wyborców w dniu głosowania okaże się Zjednoczona Prawica czy Koalicja Europejska.
KE stawia na naprawę standardów praworządności i podkreśla konieczność odsunięcia od władzy PiS jako partii anarchizującej i prywatyzującej państwo. Z kolei partia rządząca postrzegana jest jako ta, która walczy z biedą, a swój przekaz kieruje nie do wielkomiejskich elit, ale do zwykłych ludzi. Ten właśnie aspekt będą teraz podkreślać politycy skupieni wokół Jarosława Kaczyńskiego.
Reklama
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP