To kolejne elementy antysmogowej układanki, którą rząd próbuje wywiązać się z unijnych wymogów w sprawie czystości powietrza. Rozwiązania znajdziemy w nowelizacjach dwóch ustaw: prawa ochrony środowiska (Dz.U. z 2019 r. poz. 452) i o inspekcji handlowej (Dz.U. z 2018 r. poz. 1930 ze zm.), które już przyjął rząd.
Cele są dwa: poprawić nadzór nad polityką samorządów, które do tej pory często nie wywiązywały się z powierzonych im zadań, i ucywilizować rynek sprzedaży urządzeń grzewczych. Pozaklasowe kotły są bowiem wciąż dostępne na rynku. Można je kupić na portalach internetowych lub ściągnąć z zagranicy. A to właśnie fatalne jakościowo urządzenia połączone z zasiarczonym, wilgotnym węglem odpowiadają w Polsce za trujące w sezonie grzewczym powietrze.

Łatanie dziur

Reklama
Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii szacuje, że na polski rynek rocznie trafia około 200–250 tys. kotłów na paliwa stałe. Dokładnych danych brakuje ze względu na duże rozproszenie rynku i szarą strefę, którą ocenia się na 25 proc. sprzedaży.
To nie pierwsza próba uporządkowania tego bałaganu. Jeszcze przed przyjęciem rozporządzenia w sprawie wymogów jakościowych dla kotłów w lipcu 2018 r. wiele regionów podejmowało uchwały antysmogowe i ustanawiało wyśrubowane standardy. Dziś ponad połowa województw wyznaczyła restrykcyjne terminy na wymianę kotłów, i to na urządzenia co najmniej piątej klasy emisyjności.
Po zmianach przepisów organy inspekcji będą mogły nakładać kary na sprzedawców kotłów, które nie spełniają norm emisyjnych
Przepisy te zarówno na poziomie lokalnym, jak i ogólnopolskim, okazały się łatwe do obejścia. Sprzedawcy dalej handlowali kotłami niespełniającymi wymogów emisji, tylko że pod inną nazwą, nazywając je np. urządzeniami do podgrzewania wody. Rządzący zauważyli tę lukę i załatali ją ponownie, nowelizując przepisy w lutym br. Tym sposobem usunięto kontrowersyjne wyjątki.
– Z obserwacji rynku wynika jednak, że w sprzedaży stacjonarnej i internetowej ciągle są dostępne urządzenia niespełniające wymagań rozporządzenia. Co więcej, stanowią one znaczny odsetek ofert – mówi Piotr Woźny, pełnomocnik premiera ds. programu „Czyste powietrze”.

Bat na oszustów

Ma to zmienić najnowsza nowelizacja. Określa ona kryteria, którymi organy inspekcji mają się kierować, sprawdzając placówki handlowe i sprzedawców wprowadzających do obrotu kotły na paliwo stałe. Kontrolowane będą m.in.: zgodność urządzeń z wymaganiami (także przez badania laboratoryjne kotłów), posiadanie odpowiedniej dokumentacji, świadectw, certyfikatów.
Nowelizacja pozwoli także organom inspekcji na ograniczenie wprowadzania urządzeń do obrotu i nakładanie kar pieniężnych w przypadku wykrycia nieprawidłowości. Stąd instytucje kontrolne uzyskają pieniądze na przeprowadzanie laboratoryjnej weryfikacji spełniania wymagań przez urządzenia.
Rządzący przekonują, że na zmianach skorzystają wszyscy: gminy, mieszkańcy i same firmy.
– Uszczelnienie systemu kontroli ograniczy nieuczciwą konkurencję, która reklamuje urządzenia wysokoemisyjne jako niskoemisyjne, posługując się fałszywymi świadectwami jakości kotłów lub sprzedając kotły bezklasowe pod innymi nazwami – tłumaczy Piotr Woźny.
Nowa regulacja pozwoli również ograniczyć import z innych krajów Unii Europejskiej i Turcji.

Samorządy pod nadzorem

Rządzący nie odpuszczają też gminom. W nowelizacji zobowiązano je do sporządzenia nowych planów ochrony powietrza (tzw. POP), tak aby wymienione w nich działania naprawcze prowadziły do ograniczenia smogu „w możliwie najkrótszym terminie”.
To sformułowanie nie jest przypadkowe. Padło ono m.in. w uzasadnieniu wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, który uznał Polskę za winną wieloletnich zaniedbań względem ochrony powietrza i wytknął nam, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co mogliśmy, by ograniczyć przekroczenia możliwie jak najszybciej.
Nowe przepisy mają też pozwolić marszałkom przypilnować, by włodarze nie sporządzali POP na kolanie. Po zmianach zarząd województwa będzie miał obowiązek monitorowania działań przeciwsmogowych realizowanych przez powiaty i gminy. Będą musiały także przygotować okresowe sprawozdania i przekazywać je ministrowi środowiska.

Wciąż brakuje…

Eksperci chwalą działania rządzących, którzy chcą powstrzymać oszustów sprzedających niezgodne z przepisami urządzenia. Podkreślają jednak, że zaplanowane wsparcie dla inspekcji handlowej może nie wystarczyć, by nadzór nad rynkiem był realny. Przydałoby się znaczące zasilenie finansowe i kadrowe, podobne jak w przypadku inspekcji ochrony środowiska, która po fali pożarów wysypisk podwoiła zatrudnienie – postulują aktywiści.
Problemem jest też to, że same zmiany formalne w POP i planach działań krótkoterminowych to za mało. Przypomnijmy, że te drugie są przygotowywane na wypadek przekroczenia norm stężenia pyłów zawieszonych w powietrzu. W praktyce gminy powinny na ich podstawie np. zapewnić darmową komunikację miejską i zintensyfikować kontrole straży miejskiej. Ale tylko wtedy, gdy ogłoszony zostanie stan alarmowy.
Sęk w tym, że dzieje się to niezwykle rzadko, bo mamy najwyższe w Europie progi alarmowania (powyżej 300 mikrometrów na 1 m sześc.). Polski Alarm Smogowy apeluje o zmniejszenie ich co najmniej o połowę. Inaczej, jak twierdzą, obowiązków wynikających z planów działań nikt w praktyce nie będzie dalej realizował.

>>> Czytaj też: Co jest największym zagrożeniem dla zdrowia? Smog i ruch antyszczepionkowy