Podczas rozmowy w radiowej "Trójce" zaproszeni politycy byli pytani m.in. o termin tegorocznych wyborów parlamentarnych, które mogłyby się odbyć już 13 października, czyli w pierwszym możliwym terminie.

Doradca Prezydenta RP Paweł Sałek stwierdził, że w tym momencie nie ma decyzji co do konkretnej daty wyborów. "Natomiast ten »slot czasowy«, w którym wybory do parlamentu polskiego mają się odbyć to jest właśnie od połowy października do połowy listopada. Na dobrą sprawę i na kampanię i na przygotowanie do wyborów dla partii politycznych, można powiedzieć, zostało bardzo mało czasu"- stwierdził.

Szef KSRM Jacek Sasin (PiS) również zapewniał, że według jego wiedzy "żadnej decyzji w tej chwil w tej sprawie chyba jeszcze nie ma". Na uwagę, że tak wczesny termin byłby na rękę Prawu i Sprawiedliwości, odparł, że "tego typu dyskusje, które zawsze mają miejsce przed każdymi wyborami, nie mają większego sensu". "Naprawdę te kilka tygodni, cztery tygodnie praktycznie, nie ma wielkiego znaczenia jeśli chodzi o postawy wyborców. One się kształtują bardzo długo i pod wpływem realnych wydarzeń, realnych zdarzeń i czy to będzie 13 października czy 12 listopada, bo to chyba ostatnia możliwa data, (...), to nie będzie miało żadnego wpływu na wyniki głosowania" - mówił Sasin.

Jak dodał, jest ku temu przekonany "na podstawie racjonalnych przesłanek". "A te racjonalne przesłanki dzisiaj są takie, że warto przedłużyć prace tego rządu i kadencję PiS, jako partii rządzącej, bo to się po prostu Polakom opłaca". "Polacy w ciągu tych czterech lat znacznie podnieśli swój poziom życia, zyskali bardzo wiele" - wskazał.

Reklama

Szefowa resortu przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz oceniła z kolej, że to nie data wyborów jest najistotniejsza, ale program i kandydaci, z jakimi idzie się do wyborów. "Wiemy, jakie są widełki ordynacyjne (...) pewnie z perspektywy zarządzania państwa powiedziałabym, że wcześniejsza data również ma znaczenie, bo ona ułatwi pracę nad ustawą budżetową, co nie jest bez znaczenia" - mówiła.

Najistotniejszym elementem jest to, że "obóz Zjednoczonej Prawicy potwierdził, że potrafił skutecznie i dobrze zarządzać, a benefity ze wzrostu gospodarczego czerpią wszyscy Polscy - i ci z dużych miast, i z małych, i ze średnich". "Warto więc ten mandat przedłużyć bez względu, na to czy to będzie 13 października, czy początek listopada" - stwierdziła.

Europoseł ludowców Jarosław Kalinowski stwierdził, że "tydzień może nie gra różnicy, ale będą one szybciej niż później".

Grzegorz Długi z Kukiz'15 również stwierdził, że data nie ma znaczenia. "Czy to będzie tydzień, czy miesiąc w tę, czy w tamtą, myślę, że dla władzy, która jest na fali wznoszącej nie będzie miało żadnego znaczenia. "Chyba że się coś wydarzy. Wiemy, że emocje rządzą polityką, wobec tego jedno zdarzenie może wszystko zmienić" - zaznaczył.

Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (PO) odnosząc się do daty 13 października stwierdziła, że jest ona jak każda inna "w porządku". "Nie ma nic przeciwko trzynastemu, tym bardziej, że tak naprawdę kampania się już zaczęła. Właściwie nie było dnia, żeby kampanii nie było, więc cały czas jesteśmy w kampanii" - mówiła.

Zgodnie z konstytucją wybory do Sejmu i Senatu zarządza prezydent nie później niż na 90 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu, wyznaczając wybory na dzień wolny od pracy, przypadający w ciągu 30 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu.

>>> Czytaj też: Niemcy po wyborach do PE: jeszcze bardziej "zielona" polityka