Jest pan delegaturą PiS na Zbawixie?
Mogę się podjąć tej roli, choć nigdy nie mówiłem o sobie hipster prawica.
Ale wie pan, że na Zbawixie nikogo dla PiS pan nie złowi?
Nie przesiaduję tam, by przekonać kogoś do PiS, ja po prostu tam chadzam, bo chcę. Cokolwiek w życiu bym robił i tak bywałbym na pl. Zbawiciela, tak jak wcześniej bywałem w Jadłodajni Filozoficznej.
Reklama
Oho, powiedzą o panu „pozer”.
To nie poza, to sposób na trzymanie się rzeczywistości.
Siedząc na Zbawixie, łapie pan kontakt z rzeczywistością? Nic zabawniejszego dziś nie usłyszę.
Nie, to szansa na wychodzenie poza pisowską bańkę, na zadawanie się z innymi, nie tylko podobnymi do mnie.
Pan nie jest mentalnie człowiekiem PiS, pan tam tylko pracuje.
No nie, PiS to nie jest praca w korpo, od 8 do 16, odbijam kartę i zapominam. Nic z tego, PiS jest stylem życia.
Ten styl życia uprawiają Suski, Brudziński, Karczewski, nie pan.
Widocznie nie ma jednego pisowskiego stylu życia, bo co innego robi wieczorami Brudziński, co innego Suski, który maluje akwarele lub freski na strychu, a co innego ja, który siedzę na Zbawixie.
Wie pan, jak kończą tacy jak pan?
Jak?
Tak jak Kluzik-Rostkowska, Kowal, Poncyljusz czy Ujazdowski.
Ja się nie wybieram tam, gdzie oni, nie szukam kontaktu z Platformą.
Oni przez lata też się nie wybierali. Mówili, jak miałką, źle rządzącą i szkodliwą partią jest PO.
Potem zmienili zdanie. Może to była kwestia ambicji? Dostali dużo, a chcieli jeszcze więcej.