Według AFP funkcjonariusze sił bezpieczeństwa nie strzelają w powietrze, a oddają strzały w stronę ludzi. Reuters pisze, że ogień otwarto do "małej grupy" demonstrujących. Agencja zauważa też, że przed piątkową modlitwą muzułmanów w stolicy Iraku jest dość spokojnie.

AFP oblicza, że w rezultacie starć policji z uczestnikami protestów śmierć poniosły już 33 osoby; w czwartek informowano o 28 zabitych, w tym dwóch policjantach. Liczba rannych przekroczyła 1050 osób.

W piątek rano internet odcięty jest na większości terytorium Iraku. Co ciekawe - zauważa AFP - obecny ruch protestu po raz pierwszy w tym kraju narodził się w mediach społecznościowych, a nie nawoływały do niego partie polityczne czy przywódcy religijni.

Irakijczycy sprzeciwiają się korupcji rządzących, szerzącemu się bezrobociu czy zastojowi w dziedzinie ważnych inwestycji, zwłaszcza w rozbudowę sieci wodociągowej i elektrycznej. Ok. 25 proc. młodych Irakijczyków nie ma pracy.

Reklama

W Iraku napięcie wywołane bezrobociem oraz nieregularnymi dostawami prądu i wody pitnej utrzymuje się od dłuższego czasu. Władze są oskarżane o korupcję blokującą odbudowę kraju po latach konfliktów religijnych i niszczycielskiej wojnie, w której pokonane zostało dżihadystyczne Państwo Islamskie.

Według danych z czwartku w całym Iraku zatrzymano już ponad 200 uczestników protestów. Rząd ogłosił godzinę policyjną w Bagdadzie na prowincje Zi Kar i Nadżaf w środkowym Iraku oraz Majsan na południowym wschodzie kraju.

Uczestnicy niektórych demonstracji domagają się ustąpienia rządu Adila Abd al-Mahdiego, który powstał jako gabinet technokratów. Miał stawić czoło dotkliwym problemom gospodarczym Iraku. W nocy z czwartku na piątek premier bronił jednak swoich rządów; w kontekście protestów ostrzegł przed ryzykiem "zniszczenia całego państwa".

>>> Czytaj też: Rząd Hongkongu zakazał masek. Skorzystał z prawa z czasów kolonialnych