W najbliższych dniach do Sejmu ma trafić projekt ustawy utrudniającej dzieciom dostęp do pornografii w internecie.

PiS liczy na ponadpartyjne porozumienie oraz na to, że inicjatywa odwróci uwagę od konfliktu ze środowiskiem sędziowskim. – W poniedziałek mamy Radę ds. Rodziny, tam zapadną decyzje i przewidziana jest konferencja pana premiera. Kierunkowo idziemy faktycznie w sferę regulacji tej sprawy – potwierdza Piotr Müller, rzecznik rządu. W rozmowie z DGP nie wyklucza, że będzie to projekt rządowy.

Skąd pomysł na zajęcie się tematem internetowej pornografii akurat w tym momencie? Jak słyszymy, spore wrażenie na politykach PiS miały zrobić wyniki badań Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej, wykonane na grupie ok. 10 tys. uczniów w wieku 14–16 lat. Wynika z nich m.in., że pornografię co najmniej raz dziennie ogląda ponad 11 proc. chłopców, a pierwszy kontakt z takimi treściami dziecko ma średnio przed ukończeniem 12. roku życia. – Przeraziły nas te dane – przyznaje jeden z parlamentarzystów PiS.

Projekt ma się w dużej mierze opierać na rozwiązaniach zaproponowanych przez walczące z pornografią Stowarzyszenie Twoja Sprawa. Chodzi o to, by administrator strony, która udostępnia treści pornograficzne, skutecznie weryfikował wiek odbiorcy i w efekcie uniemożliwiał małoletnim dostęp. Narzędzia weryfikacji miałby określić w drodze rozporządzenia przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w porozumieniu z ministrem cyfryzacji i po uzyskaniu opinii prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Te domeny i konta, które nie będą skutecznie sprawdzać wieku odbiorców, mają być wpisywane do specjalnego rejestru. W ciągu 48 godzin od umieszczenia tam jakiejś strony dostawcy internetu będą zobowiązani do tego, aby uniemożliwić do niej dostęp.

Słyszymy, że wzorcem dla PiS są rozwiązania brytyjskie. Tam – jak wynika z materiałów, którymi dysponują politycy – funkcjonują „niezależne, audytowane i certyfikowane podmioty dbające o prywatność, które umożliwiają potwierdzenie swojej pełnoletniości za pomocą karty kredytowej”. Po takiej weryfikacji wydają swego rodzaju elektroniczny dowód potwierdzający pełnoletniość. Nie zawiera on danych osobowych, ale umożliwia wchodzenie na platformy dla dorosłych.

Reklama

Zdaniem ekspertów skuteczne weryfikowanie wieku osób wchodzących na strony z pornografią może być trudne do zrealizowania. – Aby mechanizm nie był fikcyjny, serwis musiałby skorzystać z jakiegoś mechanizmu weryfikacji tożsamości jak bankowość elektroniczna, profil zaufany czy pozyskanie kopii dokumentu tożsamości. To z kolei prowadziłoby do gromadzenia przez serwisy pornograficzne ogromnej ilości danych o użytkownikach – przestrzega Maciej Kawecki, dziekan Wyższej Szkoły Bankowej i specjalista z zakresu ochrony danych osobowych. – Musimy pamiętać, że część z takich serwisów jest dla osób o określonych orientacjach seksualnych. Pozyskanie takich informacji musiałoby się więc wiązać z przetwarzaniem danych wrażliwych – dodaje ekspert.

Szykowany projekt ustawy ma jeszcze jeden, polityczny cel. – Liczymy na porozumienie w tej sprawie od prawicy do lewicy. Nie tylko osoby po prawej stronie sceny politycznej widzą, że dostęp dzieci do pornografii jest problemem. Myślę, że ta sprawa mogłaby być dobrym sygnałem świadczącym o tym, że są jeszcze sprawy łączące ponad partyjnymi podziałami – mówi rzecznik rządu Piotr Müller. Zdaniem polityków opozycji PiS chce w ten sposób przykryć niewygodne dla siebie tematy, czyli awanturę wokół zaprezentowanego w zeszłym tygodniu projektu ustawy dyscyplinującej sędziów czy konflikt z szefem NIK Marianem Banasiem.

O ponadpartyjną zgodę może być trudno. – PiS chce walczyć z tym zjawiskiem zakazami. To te same środowiska, które realnie walczą z edukacją seksualną. W Wielkiej Brytanii, na którą powołuje się PiS, skuteczna edukacja seksualna uzupełnia takie rozwiązania – przekonuje Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej. – Konflikty kulturowe są tradycyjnie w polskiej polityce metodą przykrywania tematów i uciekania od niewygodnych kwestii, choć siła ich oddziaływania nie jest tak wielka, jak sądzą politycy. Mam wrażenie, że ta ustawa to gest pod adresem twardego elektoratu PiS, zanim zacznie się kampania prezydencka. W niej Andrzej Duda będzie zapewne się skupiał na kwestiach społeczno-ekonomicznych, a takich będzie unikał – ocenia politolog Rafał Chwedoruk.

>>> Czytaj też: Prezydent spotkał się z Janem Śpiewakiem