Starcia wybuchły w pobliżu Place de la Nation podczas demonstracji zorganizowanej przez wszystkie francuskie centrale związkowe, które apelują do prezydenta Emmanuela Macrona o wycofanie się z planowanej reformy systemu emerytalnego.

Według związku CGT w manifestacji w stolicy Francji bierze udział 350 tys. ludzi. Według oficjalnych komunikatów władz w ponad 80 miastach protestuje łącznie 360 tys. ludzi - podliczyła agencja AFP.

Reuters relacjonuje, że ubrani na czarno protestujący, z których część była zamaskowana, przewracali kosze na śmieci, próbowali zniszczyć billboardy i rzucali w stronę policji koktajlami Mołotowa. Agencja pisze, że w okolicy manifestacji zniszczono sklepy.

Policja użyła siły wobec grupy protestujących, która zignorowała apele policji o rozejście się - pisze Reuters.

Reklama

Paryska policja przekazała, że poza zamieszkami, w których uczestniczyli anarchiści z "czarnego bloku", manifestacja w znacznej mierze przebiegała pokojowo.

Francuski operator RTE poinformował, że niektórzy z jego pracowników celowo odłączyli dostawy energii elektrycznej dziesiątkom tysięcy odbiorcom w całej Francji w ramach protestu. Zapowiedział wszczęcie wobec nich postępowania dyscyplinarnego. Dostawy prądu wstrzymano w miastach Nantes, Lyon, Orleans i w departamencie Żyronda (fr. Gironde). AP podaje, że prąd odcięto stu tysiącom domów i biur.

To już 13. dzień strajku generalnego przeciwko reformie emerytalnej. We wtorek strajkowali m.in. pracownicy transportu, obsługa wieży Eiffla i pracownicy paryskiej opery.

Większość Francuzów (62 proc.) popiera ruch protestacyjny, przy czym 69 proc. opowiada się za "świątecznym rozejmem" - wynika z sondażu Harris Interactive.

>>> Czytaj też: Modzelewski: Amerykanie to prostacy, a my wyszliśmy na idiotów