Gubernator poinformował o swojej decyzji w czwartek wieczorem, godzinę po tym, jak podobny krok ogłosiły władze największego miasta stanu, Los Angeles. To jedne z najbardziej rygorystycznych środków przeciwdziałania epidemii koronawirusa, na jakie zdecydowano się dotychczas w Stanach Zjednoczonych.

"Przyszedł czas, gdy musimy podejmować trudne decyzje" - zaznaczył Newsom. Chodzi o to, by zahamować wzrost liczby nowych zakażeń - wyjaśnił.

Nakaz wchodzi w życie ze skutkiem natychmiastowym i będzie obowiązywać do odwołania. Jak podkreślił Newsom, na obecnym etapie "nie sposób określić wiarygodnego terminu" zniesienia restrykcji. "Sytuacja jest dynamiczna" - dodał.

Nowe prawo przewiduje kilka wyjątków. Dotyczą one bezpieczeństwa oraz zdrowia publicznego, a także sfery usług nieodzownych dla ludności, jak w przypadku sklepów, pralni czy restauracji oferujących jedzenie na wynos. Również w tych miejscach konieczne będzie jednak zachowanie odpowiedniej odległości między ludźmi.

Reklama

Za nieprzestrzeganie nakazu można w Kalifornii otrzymać mandat w wysokości do 1 tys. USD. Newsom i inni przedstawiciele władz stanowych podkreślają, że nie zamierzają koncentrować się na restrykcjach, a na przeciwdziałaniu epidemii.

W Los Angeles nowe przepisy obowiązywać będą do co najmniej 19 kwietnia. Zgodnie z nimi wiele firm i instytucji, w tym muzea, centra handlowe i inne lokale usługowe, muszą zaprzestać działalności.

Mieszkanie w Mieście Aniołów opuścić można jedynie wtedy, gdy jest to konieczne, np. w celu odbycia wizyty u lekarza czy zaopatrzenia się w żywność. Przepisy te wchodzą w życie w Los Angeles w piątek, choć firmy mają dodatkowy dzień na przygotowanie się do zamknięcia.

Newsom mówił w środę, że modele wskazują, że w Kalifornii koronawirusem SARS-CoV-2 może się zakazić w ciągu najbliższych ośmiu tygodni aż 60 tys. bezdomnych. Jeśli prognozy się sprawdzą, szpitale w Kalifornii będą przeciążone - ostrzegał.

W USA w szybkim tempie przybywa osób zakażonych. Do czwartku wieczorem czasu miejscowego ogólna liczba zakażonych w kraju sięgała 13 tys. Zmarło około 200 osób. Najgorsza sytuacja panuje w stanach Nowy Jork oraz Waszyngton.

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)