W kryzys z niespłaconymi długami weszła co 17. firma handlująca pojazdami i co 15. firma produkcyjna. Na koniec marca zaległości sektora motoryzacyjnego przekroczyły 1,2 mld zł, wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy BIK.

Według wywiadowni gospodarczej Bisnode, dwie trzecie firm handlowych w tej branży jest w słabej i złej kondycji.

Z danych zgromadzonych w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i bazie BIK wynika, że na koniec marca zaległości miało 6% podmiotów zajmujących się handlem hurtowym i detalicznym pojazdami samochodowymi oraz naprawą pojazdów. Wśród firm produkcyjnych niesolidnych dłużników było 6,7%. Oznacza to, że płatności opóźnione o co najmniej 30 dni na kwotę min. 500 zł wobec partnerów biznesowych i banków wykazywała co 17. firma handlowa i co 15. produkcyjna. Zaległe zobowiązania wobec banków i kontrahentów na koniec marca miało 13 554 firm z tych sektorów (w zestawieniu brane są pod uwagę firmy aktywne, zawieszone i zamknięte), a ich zaległości przekroczyły 1,2 mld zł i przypadają głównie na firmy zajmujące się sprzedażą, podano w komunikacie.

Najwyższy odsetek firm z zaległościami odnotowali producenci ciężarówek - 18,9% i samochodów osobowych - 13,5%. W handlu najwięcej ryzykownych firm ma sprzedaż hurtowa i detaliczna pozostałych pojazdów samochodowych z wyłączeniem motocykli oraz sprzedaż hurtowa i detaliczna samochodów osobowych i furgonetek, odpowiednio 11,2% i 9,9%. O ile jednak przez rok o 4% wzrosła liczba firm handlowych z problemami ze spłatą kredytów, bieżących rachunków oraz względem kontrahentów, to wśród producentów ubyło złych płatników o 7%. Za sprawą handlu pojazdami łączny dług branży powiększył się o 101,9 mln zł. Średnia zaległość przypadająca na firmę zajmującą się sprzedażą pojazdów wynosi obecnie prawie 83 tys. zł. Gdy mowa o producentach, jest to 577 tys. zł, podkreślono.

"Branża motoryzacyjna jest szczególnie podatna na zmiany koniunktury gospodarczej, bo w okresie kryzysu popyt na samochody gwałtownie maleje. Do tego dochodzą ograniczenia w przemieszczaniu się mieszkańców i obawy o pogorszenie się ich sytuacji finansowej w najbliższym czasie, a także utrudnienia w rejestrowaniu nowych pojazdów. Z kolei zamykanie fabryk samochodów w krajach UE doprowadziło do spadku produkcji pojazdów oraz coraz większych problemów poddostawców części i akcesoriów motoryzacyjnych, zarówno na potrzeby krajowych zakładów, jak i producentów za granicą. Sytuacji nie sprzyjają zaległości. Na jedną firmę handlową przypada już średnio 83 tys. zł, a produkcyjną niemal 577 tys. zł. Nasze analizy szeroko pojętej branży motoryzacyjnej pokazują jednak obraz jeszcze sprzed pandemii, bo statystyki dotyczące zaległości uwzględniają co najmniej 30-dniowe opóźnienia w rozliczeniach między firmami, stąd kłopoty wywołane koronawirusem dopiero będą widoczne w najbliższych miesiącach" - powiedział prezes BIG InfoMonitor Sławomir Grzelczak, cytowany w komunikacie.

Jeszcze przed pandemią kondycja finansowa firm handlowych związanych z rynkiem motoryzacyjnym była słaba, podkreślono w materiale. Dotyczy to wszystkich składowych branży: sprzedaży aut, części zamiennych, naprawy i konserwacji, sprzedaży hurtowej i detalicznej. Dzisiaj 3% ze zbadanych przez Bisnode firm z branży motoryzacyjnej jest w bardzo dobrej sytuacji finansowej, 31% w dobrej, 6% w bardzo złej i 60% w słabej. To właśnie te ostatnie będą w najbliższej przyszłości decydować o tym, czy branża utrzyma się na powierzchni.

"W opinii firmy zajmującej się wynajmem samochodów Carsmile, prawdopodobieństwo spadku cen nowych aut wynosi 5%, natomiast prawdopodobieństwo podwyżki, która ma pokryć rosnące koszty produkcji, a także koszty przestojów w fabrykach z powodu pandemii, to 60%. W marcu średnia cena nowego samochodu osobowego sprzedanego w Polsce wyniosła 124,7 tys. zł. W skali roku nowe samochody zdrożały średnio o 11,3%, a w stosunku do grudnia 2019 r. - o 3,8%. Gdyby w kolejnych miesiącach tego roku ceny rosły w takim samym tempie, jak w pierwszym kwartale, w całym 2020 r. mowa byłaby o podwyżkach średnio o 15,4%. Hamująca sprzedaż nowych samochodów, będąca skutkiem epidemii koronawirusa, teoretycznie powinna powstrzymać producentów od podnoszenia cen, a nawet spowodować, że ceny zaczną maleć, aby zachęcić klientów do zakupu. Jednak według analityków Carsmile, producenci podniosą ceny, aby pokryć rosnące koszty produkcji aut, a także koszty przestojów w fabrykach do jakich doszło z powodu koronawirusa. Pomimo spadku sprzedaży będą więc dążyli do tego, aby w miarę możliwości obronić swoje marże" - czytamy dalej.

Jak wynika z przytoczonych w materiale obliczeń Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), odpowiada za 3,4% PKB w Polsce oraz zapewnia miejsca pracy 0,5 mln osób. Branża ta jest silnie uzależniona od zagranicznego popytu na samochody oraz części i akcesoria motoryzacyjne. Według PIE łącznie z tytułu spadku popytu krajowego i zagranicznego powstałoby mniej wartości dodanej o 18,1 mld zł, a pracę straciłoby 167 tys. osób. Oznaczałoby to 1,3% mniej wartości PKB w całej polskiej gospodarce i 1,1% mniej ogółu zatrudnionych. Szacunki te uwzględniają nie tylko przemysł motoryzacyjny, ale również działy z nim współpracujące, takie jak np. produkcję metali, tworzyw sztucznych, sprzedaż i naprawę samochodów.

Od początku tego roku do końca marca zarejestrowano w Polsce 107 641 samochodów osobowych, o 23% mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego (-32 163 szt.).

>>> Czytaj też: Kogo stać na nieoczekiwane wydatki? Eurostat prześwietlił finanse Europejczyków