Przewodniczący FPP wskazał, że pozytywnie ocenia kierunek zmian zaproponowanych w tzw. tarczy antykryzysowej 4.0.

Powiedział, że wykorzystanie zaległego urlopu jest w zaistniałych warunkach najlżejszą formą obciążenia dla przedsiębiorców. "Zamiast kierować ludzi na postojowe czy szukać innych rozwiązań, będą mogli wysłać ich na zaległe urlopy, które i tak są już ujęte w budżetach firm" - powiedział. Zaznaczył przy tym, że rozwiązanie to jest również korzystne dla pracowników, którzy "nic nie tracą". Dodał, że możliwość wykorzystania zaległych urlopów jest ważna szczególnie w tych branżach, które musiały całkowicie zawiesić lub poważnie ograniczyć swoją działalność na czas epidemii.

Według Kowalskiego, również inne propozycje tarczy antykryzysowej 4.0, czyli zmniejszenie wymiaru czasu pracy i wynagrodzenia, nie są czymś, co pogarszałyby sytuację pracownika. "Już dziś część przepisów Prawa pracy pozwala na to, tyle że - jak zaznaczył - projekt ustawy, +bardziej to doprecyzowuje, upraszcza+". Wyjaśnił, że obecnie pracodawca, który chce zmienić warunki umowy, musi wręczyć pracownikowi wypowiedzenie za porozumieniem stron, natomiast po wejściu w życie tarczy antykryzysowej 4.0, będzie mógł to zrobić za pomocą aneksu.

"Moim zdaniem, to dobry mechanizm, który ograniczy zwolnienia pracowników, a z drugiej - zapewni im ciągłość okresów rozliczeniowych" - wskazał.

Reklama

Pytany o to, czy pracodawcy nie będą nadużywać mechanizmu pozwalających na uproszczoną zmianę warunków pracy, powiedział, że "doświadczenia jakie firmy miały ostatnio z pozyskaniem pracowników sprawią, że nie będą obniżać wynagrodzeń bezzasadanie". Zaznaczył też, że przy obniżkach zachowane musi być tzw. pensum minimum, wynoszące obecnie 2600 zł brutto.

W stanowisku, które Federacja Przedsiębiorców Polskich przesłała do PAP zaznaczono, że proponowane rozwiązania z jednej strony "dawałyby pracodawcom niezbędną elastyczność w obliczu malejących przychodów ze sprzedaży oraz panującej niepewności co do przyszłego popytu". A jednocześnie - jak napisano - "zapewniają one pracownikom wysoki poziom ochrony, gwarantując, że wymiar ich etatu może zostać zmniejszony tylko o 20 proc., a zarazem nie może być niższy niż 1/2 oraz minimalne wynagrodzenie musi być liczone od dotychczasowego wymiaru czasu pracy. Nie ma więc mowy o wykonywaniu tej samej pracy za niższe wynagrodzenie, lecz umiarkowanym zmniejszeniu czasu pracy w firmach doświadczających trudnej sytuacji".

Zaznaczono, że zgodnie z projektowanymi przepisami, pracodawcy mogliby wprowadzić takie rozwiązanie jedynie w przypadku istotnego wzrostu relacji kosztów pracy do przychodów ze sprzedaży, czyli jedynie w przedsiębiorstwach najbardziej dotkniętych kryzysem. "Taki system pracy, wzorowany na rozwiązaniach z powodzeniem funkcjonujących w Niemczech, pomógłby chronić miejsca pracy" - napisano.

Jak podało Ministerstwo Rozwoju, propozycje zawarte w tarczy antykryzysowej 4.0 (ograniczenie wynagrodzeń o 50 proc. podczas przestoju; obniżenie wymiaru pracy do 80 proc.; zawieszenie zakładowych funduszy świadczeń socjalnych oraz ograniczenie wysokości odpraw) nie dotkną każdego pracodawcy, a co za tym idzie pracownika.

Wskazano, że będą one możliwe tylko w firmach, które silnie odczują skutki kryzysu gospodarczego spowodowanego koronawirusem, przez spadek obrotów gospodarczych (nie mniej niż o 15 proc. w ciągu 2 kolejnych miesięcy, lub o 25 proc. w porównaniu do analogicznego miesiąca zeszłego roku) albo istotny wzrost obciążenia funduszu wynagrodzeń.

Zaznaczono, że aby pracodawca mógł skorzystać z instytucji przestoju lub obniżenia wymiaru pracy, jak również z zawieszenia zakładowych funduszy świadczeń socjalnych do wysokości uregulowanej ustawowo, konieczne będzie porozumienie z działającymi w zakładzie organizacjami związkowymi.

"Jednostronnie na czas epidemii zawieszone zostaną tylko odpisy na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych oraz inne świadczenia o charakterze socjalno-bytowym wyższe niż określa ustawa" - napisano.

Jeśli chodzi o wysokości odpraw, to - jak zaznaczył resort rozwoju - "należy wskazać, że choć istotnie, trudna sytuacja firmy odbije się na jej wysokości, to ustawa określa jej maksymalną kwotę na dziesięciokrotność minimalnego wynagrodzenia, a zatem ok. 26 tys. zł".

MR podkreśliło, że te niejednokrotnie trudne rozwiązania, są przewidziane dla firm zmagających się z bezprecedensowym kryzysem, aby ułatwić im przetrwanie i ocalenie możliwie dużej liczby miejsc pracy. (PAP)

autor: Ewa Wesołowska