Obecny szef węgierskiego rządu ogłosił swe zamiary przed południem w sobotę na spotkaniu z członkami jego Węgierskiej Partii Socjalistycznej. Powodem odejścia premiera - zdaniem analityków cytowanych przez agencje - jest spadek jego popularności i pogłębiający się dramatycznie kryzys gospodarczy na Węgrzech. "Zarządzanie kryzysowe i dalsze zmiany wymagać będą szerszego niż dziś poparcia politycznego i społecznego - powiedział. "Słyszę, że moja osoba stanowi przeszkodę dla współpracy, koniecznej dla dokonania zmian, dla stabilnej rządzącej większości czy odpowiedzialnego zachowania opozycji" - zaznaczył.

Jeśli jest przeszkodą, to sam ją usunie

Dodał, iż jeśli faktycznie to on jest przeszkodą w takim procesie, "sam usunie taką przeszkodę". "Proponuję powołanie nowego rządu z nowym premierem" - oświadczył Gyurcsany. Gyurcsany objął urząd premiera w 2004 roku i następnie w wyniku reelekcji w 2006 roku. Według agencji Reutera, powołującej się na koła zbliżone do szefa rządu, Gyurcsany chce zainicjować tzw. konstruktywny wniosek o wotum nieufności, co w praktyce oznaczałoby, że co najmniej jedna piąta deputowanych miałaby wystąpić z wnioskiem o wotum nieufności wobec rządu i desygnować nowego kandydata na premiera.

Parlament następnie miałby przegłosować dymisję urzędującego szefa rządu i powołać na stanowisko jego następcę - twierdzi cytowane przez Reutera źródło. W ten sposób nie byłoby konieczności rozpisywania przedterminowych wyborów, a nowy premier objąłby stanowisko już w połowie kwietnia - dodaje agencja. Nowy premier kierowałby rządem do wyborów parlamentarnych, mających odbyć się na Węgrzech w połowie 2010 roku.

Reklama

Polska: nic na to nie wskazywało

Rzecznik polskiego rządu Paweł Graś powiedział, że podczas zakończonego w piątek szczytu Unii Europejskiej w Brukseli nic nie wskazywało, że premier Węgier Ferenc Gyurcsany może podać się do dymisji. Graś skomentował w ten sposób w sobotę w TVN24 informację, że Gyurcsany ogłosi swe ustąpienie, by w ten sposób ułatwić powołanie na Węgrzech nowego rządu, który zająłby się reformą gospodarczą kraju. "Na ostatnim szczycie w Brukseli nic nie wskazywało na to, że pan premier Węgier zamierza podawać się do dymisji" - mówił Graś.

Węgry wybrały inną drogę walki z kryzysem

Rzecznik rządu przypomniał, że Węgry obrały "trochę inną drogę walki z kryzysem", a ich pomysły nie zostały zaakceptowane 1 marca na nieformalnym szczycie UE. "W związku z tym, jak widać, ta droga - raczej luzowania dyscypliny budżetowej i wydawania pieniędzy, tak trochę bez pomysłu chyba - nic dobrego nie przynosi" - zaznaczył P.Graś.