Pytany w poniedziałek w Katowicach przez dziennikarzy wiceminister potwierdził, że - mówiąc najogólniej - chodzi o zamianę opcji na kredyty, ale zastrzegł, że projekt obejmuje także inne, uzupełniające instrumenty. Podanie szczegółów uznał za przedwczesne.

"Pomysły, które zaproponowałem, a które teraz konkretyzujemy w postaci konkretnych projektów, mają wstępną akceptację naszych partnerów. W związku z tym, jeżeli dojdzie do spotkania +trójkątnego+, to żywię nadzieję, że ono zakończy się sukcesem" - powiedział wiceminister dziennikarzom.

Wyjaśnił, że idea "trójkątnego stołu", przy którym mają zasiąść przedstawiciele rządu, bankowcy i przedsiębiorcy, służy temu, by przygotowany przez resorty finansów i gospodarki projekt zaakceptowały wszystkie zainteresowane środowiska. Szejnfeld ocenił, że przedstawiciele rządu są - jak powiedział - "po słowie" z partnerami społecznymi co do akceptacji tych zasad.

"Jesteśmy, moim zdaniem, już bardzo blisko rozwiązania (...). Teraz pracujemy w ministerstwach gospodarki i finansów nad rozwiązaniami, które zbliżyłyby nam finał sprawy. Być może przyszły tydzień będzie tym, w którym będziemy mogli już powiedzieć, czy mamy to rozwiązanie, czy nie" - dodał.

Reklama

Jak powiedział, jego optymizm w tej sprawie wynika zarówno z przebiegu spotkań z prezesami poszczególnych banków oraz Związku Banków Polskich, jak i z przedsiębiorcami. Według Szejnfelda, czas na spotkanie "trójkątnego stołu" i upublicznienie projektów będzie dopiero wtedy, gdy konsultacje zakończą się i będzie pewność, że proponowane rozwiązania będą przyjęte.

Wcześniejsze ujawnienie szczegółów projektu wiceminister uznał za przedwczesne, jednak pytany przez dziennikarzy potwierdził, że "na wysokim stopniu ogólnikowości" chodzi o zamianę opcji na kredyty; zastrzegł jednak, że "będzie to propozycja kilku instrumentów, aczkolwiek nie alternatywnych wobec siebie, tylko uzupełniających się, które będziemy chcieli użyć równocześnie".

Według Szejnfelda, tylko wypracowanie rozwiązań akceptowalnych dla wszystkich zaangażowanych w sprawę stron da pewność, że projekt będzie z powodzeniem realizowany. "Wtedy jest szansa, żeby nie powiedzieć pewność, że będzie to zrealizowane i nie będzie potrzeba używać instrumentów radykalnych, w postaci paragrafów, a więc pisania nowych przepisów, ustaw itp." - ocenił.

Wiceminister uważa, że przyjęcie dyskutowanych obecnie rozwiązań ws. opcji walutowych spowoduje, że złożone już w tej sprawie w Sejmie projekty ustaw (złożyli je posłowie PSL, PiS i Lewicy), staną się niepotrzebne. Wyraził nadzieję, że "wszystkie partie będą szanowały rozwiązania oparte na konsensusie społecznym czy społeczno-politycznym".

Resort gospodarki chciałby, aby przyjęcie proponowanych rozwiązań nastąpiło jak najszybciej, by uruchomić związane z tym instrumenty, ale także - jak powiedział Szejnfeld - ostudzić gorącą dyskusję polityczną na ten temat. Jego zdaniem, na przyjęciu niektórych proponowanych w projektach ustaw kontrowersyjnych rozwiązań ucierpiałby wizerunek Polski; dyskusja nad tymi ustawami trwałaby długo, a Trybunał Konstytucyjny mógłby je uchylić.

Za zasadniczą obecnie sprawę wiceminister uznał "dokładne zdiagnozowanie skali i kosztów problemu. Bez tego trudno wyliczyć, na ile będziemy mogli rządowe instrumenty uruchamiać" - mówił. Jego zdaniem, wiele podanych publicznie szacunków potencjalnych strat na opcjach, jest zawyżonych.

Jak mówił niedawno wicepremier Waldemar Pawlak, straty przedsiębiorstw z tytułu opcji walutowych mogą przekroczyć 11 mld zł, choć jak przyznał, banki nie chcą ujawniać tych szacunków. Z kolei Szejnfeld wskazał w poniedziałek, że "wartość kosztowego efektu opcji walutowych i instrumentów pochodnych jest różna w zależności od momentu, w którym to obliczamy".

"Tę wartość należy liczyć w relacji do tych kontraktów, które opcje mają zabezpieczyć, np. eksportowych. Mówiąc w przenośni, gdy liczyć wartości netto, a nie brutto, po odjęciu zysków z eksportu, to ten przedział bardzo radykalnie się kurczy" - wyjaśnił Szejnfeld.

Przypomniał, że "na rok 2008 wszystkie banki w Polsce zabezpieczyły po stronie strat kwotę 1,2 mld zł". Obecnie resort gospodarki analizuje, jaka może to być kwota w tym roku. "Na pewno nie są to ani setki miliardów, ani dziesiątki miliardów i - w mojej ocenie - także nie +naście+ miliardów" - powiedział.

Złożone dotychczas w Sejmie projekty ustaw, mające rozwiązać problem opcji walutowych, dotyczą tzw. asymetrycznych umów (nierównomiernie rozkładających ryzyko na strony umów) oraz zawartych w wyniku zastosowania przez bank lub firmę inwestycyjną nieuczciwych praktyk - chodzi m.in. o przekazywanie przez bank oferujący umowy na opcje walutowe nierzetelnych informacji na ich temat.

PSL i Lewica chcą, żeby w przypadku niezawarcia ugody firmy mogły odstępować od umowy. PiS z kolei liczy, że stronom sporów uda się zawrzeć porozumienie, w przeciwnym przypadku o ewentualnym unieważnieniu umowy zadecydują sądy.