- Chcąc się wykazać, każdy nowy pracownik zakładał konto i kartę kredytową najpierw sobie, a potem swojej rodzinie. Często, żeby poprawić wyniki, pracownicy sprzedawali sobie nawzajem produkty bankowe - wylicza Elżbieta, która kieruje jednym z oddziałów banku Millennium.

Zdarzały się też sytuacje groteskowe. - Niektórzy chodzili na cmentarz i spisywali nazwiska z nagrobków. Potem zakładali na nie konta - mówi.

Więcej w "Gazecie Wyborczej"