Tegoroczny szczyt inflacji na poziomie 4,9-5,1% nastąpi w sierpniu, później inflacja zacznie spadać by w grudniu osiągnąć 4,4%, wynika z wtorkowej wypowiedzi członka Rady Polityki Pieniężnej (RPP) Mariana Nogi.

złonek władzy monetarnej nie zgadza się powszechnie panującą opinią o drożyźnie w Polsce. Jego zdaniem, to duża przesada, choć trudno zaprzeczyć, iż wskaźnik CPI rośnie, a jego szczyt mamy dopiero przed sobą.

"Jeżeli według wszelkich prognoz najwyższy poziom inflacji będzie w sierpniu i wyniesie on 4,9-5,1%, to trudno mówić o drożyźnie. Po drugie zaś, na bieżący, 4,6-proc. poziom inflacji działają strukturalne czynniki, jak wzrost cen żywności czy usług transportowych. Trudno więc mówić o drożyźnie, bo ze struktury inflacji wynika, że o jej poziomie decyduje żywność oraz ropa, na które ani rząd, ani Rada nie mają wpływu" – powiedział Noga w TVN CNBC Biznes.

Członek Rady dodał, biorąc pod uwagę Europę, plasujemy się w gronie krajów, które mają najniższą inflację. Noga przyznaje jednak, że polski bank centralny ma sobie trochę do zarzucenia. W jego ocenie RPP "absolutnie czuje się odpowiedzialna za tzw. efekty drugiej rundy i będzie się temu przeciwstawiać".

Reklama

"Płace rosną na poziomie ponad 12,0%, podczas, gdy wzrost gospodarczy w II kw. wyniesie może 5,2%. Jeżeli zderzymy te dwie liczby, to widać wyraźnie, że płace wyraźnie wyprzedzają dynamikę wzrostu gospodarczego. To rodzi napięcia inflacyjne, które my nazywamy luką inflacyjną i jeżeli ten stan będzie się utrzymywał, to nie możemy stać biernie" - wyjaśnił Noga.

Członek RPP uważa, że Polska ciągle jeszcze jest w fazie zacieśniania polityki pieniężnej, a władza pieniężna jeszcze nie wykonała swojego zadania. W jego ocenie działa oczywiście szereg czynników łagodzących napięcia, np. spowolnienie wzrostu gospodarczego, ale dla Nogi nie jest to aż tak oczywiste.

"Ja bym jednak był ostrożny w ocenie tego spowolnienia. Obserwując gospodarkę UE jako całości, gdzie PKB będzie wzrastał w tempie 1,8%, a w Polsce zmieści się w przedziale 5,2-5,4%, to trudno mówić o spowolnieniu. Mówiąc więc o tym, myślę w odniesieniu do roku 2007, gdy wzrost wyniósł 6,5%" - wyjaśnił członek RPP.

Noga zaleca więc, by bardziej niż wzrostem PKB martwić się inflacją oraz dynamicznie rosnącymi płacami.

"W sierpniu będzie najwyższy poziom inflacji, a potem zacznie spadać i w grudniu wyniesie 4,4%. Później, w styczniu-lutym, będzie kolejny szczyt po podwyżce cen energii do poziomu 4,8%, a potem wskaźnik CPI będzie już opadać do celu, który osiągnie w I połowie 2010 roku" - szacuje Noga.

Dodaje, że aby tak było, musimy patrzeć na wskaźniki pobudzające napięcia inflacyjne. Takim czynnikiem są dziś przede wszystkim płace, które według prognoz mają nadal dynamicznie rosnąć. Noga przypomina jednak, że prognozy nie zawsze się spełniają. Rada musi więc czekać do połowy października, gdy pozna dane o płacach i inflacji za wrzesień, czyli będzie wiedzieć, czy faktycznie szczyt inflacji nastąpił w sierpniu. W październiku pojawi się także nowa projekcja inflacji, która może potwierdzić rysowany dziś scenariusz.

"Musimy teraz uzbroić się w cierpliwość i czekać do października, gdy poznamy więcej danych i wyrobimy sobie zdanie o przebiegu inflacji nie tylko w tym roku, ale w przyszłym i do I połowy 2010 roku. Mówię więc o dużej ostrożności, ale dzisiaj widzę potrzebę tylko jednego kroku w październiku. Czy potrzeba będzie więcej zobaczymy dopiero poznając kolejne zestawy danych miesięcznych, a kluczową daną będą płace" - podsumował Marian Noga. (ISB)

lk/tom