Właściwie nawet trudno zrozumieć dlaczego się nie udało. Pytanie należałoby postawić szerzej, nie ograniczając się tylko do naszej giełdy. Na innych rynkach nastroje też są jakby nie za dobre, a działania optymistów - przytłumione i nacechowane ostrożnością. A przecież dane napływające z gospodarki światowej właściwie nie uzasadniają tej ostrożności inwestorów. W poprzednich tygodniach indeksy rosły dzięki dużo bardziej mglistym odczytom wskaźników makroekonomicznych.

Dlaczego rynek coraz bardziej ospale reaguje na relatywnie silniejsze impulsy z otoczenia? Być może odpowiedź tkwi w starym, giełdowym porzekadle ”kupuj pogłoski, sprzedawaj fakty”? Niewykluczone, że te wszystkie lepsze dane z gospodarek są już wliczone w ceny akcji, bo giełdy już je uwzględniły niejako ”na kredyt”. Jeśli przyjmiemy taką interpretację ostatniego przystopowania popytu, to jej konsekwencją powinno być oczekiwanie na długi, nawet kilkumiesięczny okres flauty na parkiecie, trwający przez całe lato i może nawet do jesieni.

Jeśli ten tok myślenia jest jednak błędny, to rynek powinien dość szybko wybudzić się z krótkiego letargu, w który właśnie zapadł. Szybko czyli być może już w tym tygodniu.