Część graczy postanowiła wybrać się na krótkoterminowe zakupy i to właśnie im zawdzięczamy to, że indeksy spadły jedynie symbolicznie (WIG20 stracił 0,3 proc.). Tyle, że ten popyt, który zobaczyliśmy na parkiecie, natychmiast zamieni się w podaż przy pierwszym poważniejszym odbiciu. Trudno więc na podstawie wtorkowej sesji wyrokować na temat przyszłości koniunktury.

Dane makroekonomiczne też nie mają większego znaczenia, emocje na rynku są na zbyt wysokim poziomie, by można je było odwrócić jedną lepszą lub gorszą od oczekiwań cyfrą. No, chyba że byłaby to cyfra przełomowa, budząca grozę albo przekonująca o radykalnej poprawie stanu gospodarki światowej. Ale na razie na tapecie mamy głównie dane ”trochę powyżej” albo ”trochę poniżej” oczekiwań inwestorów. Więc niepodzielnie rządzą emocje.

Dokąd nas one zaprowadzą? W horyzoncie jednego-dwóch dni pewnie do jakiegoś mniej lub bardziej rachitycznego odbicia. Później niewątpliwie znów w dół (bo gracze o spekulacyjnym zabarwieniu będą chcieli zdyskontować szybkie zyski). A potem dopiero rynek zacznie szukać nowego punktu równowagi. Wciąż jest spora nadzieja, że nie będzie on dużo niżej od obecnych poziomów indeksów.