ŁUKASZ WRÓBEL, analityk Open Finance
WYJAŚNIENIE
Większość najpoważniejszych problemów amerykańskich i zachodnioeuropejskich instytucji nie została jeszcze rozwiązana. Media nagłaśniają argumenty potwierdzające tezę, na której słuszność liczą odbiorcy (np. niedawne wystąpienie noblisty Paula Krugmana o tym, że możliwe jest, że recesja w USA skończy się przed wrześniem). Inwestorzy, licząc na wyprzedzenie faktycznej poprawy stanu gospodarki, kupują obecnie nie fakty, lecz nadzieję. W Unii Europejskiej i USA bezrobocie rośnie od kilkunastu miesięcy i prawdopodobnie w tym roku przekroczy 10 proc., handel międzynarodowy zamarł, rządy zaczynają przejmować rolę sektora prywatnego, transferując ryzyko na podatników. Problemem banków w USA nie są już wyłącznie kredyty o najniższej jakości – co dziesiąta karta kredytowa klasyfikowana jest jako zły dług, zobowiązania przestają być regulowane przez dłużników, którym przyznano niedawno najwyższe oceny zdolności kredytowej, a lada moment powtórzy się historia na rynku nieruchomości komercyjnych. Europejskie banki bronią się przed przeprowadzeniem podobnego testu jak za oceanem i nalegają, by analizować nie kondycję poszczególnych instytucji, lecz całość sektora finansowego. W Polsce budżet czeka nowelizacja, a najgorszy epizod kryzysu jest jeszcze przed nami i nie można wykluczyć, że nastąpi on, gdy zachodni inwestorzy będą nerwowo reagować na zwiększanie deficytu.
Inwestorów o krótkim horyzoncie (mniej niż dwa lata) nie nakłaniałbym do pogoni za szybkimi zyskami, bo z dużym prawdopodobieństwem za kilka miesięcy akcje będzie można kupić taniej. Jeśli gotowi jesteśmy zaakceptować ryzyko, możemy zacząć budować portfel, kupując regularnie (za mniejsze kwoty) jednostki uczestnictwa w agresywnych funduszach. W przeciwnym wypadku warto przeczekać kryzys, trzymając pieniądze na lokatach.
Reklama