"Zachowanie rynku pierwotnego jest pochodną sytuacji na całej giełdzie. Póki na rynku wtórnym nie ma ustabilizowanej sytuacji, to oferty nadal będą mieć charakter raczej incydentalny. Dopiero stabilna sytuacja umożliwi przygotowanie realistycznego harmonogramu oferty" - powiedziała Iwaniuk-Michalczuk.

Przyznała, że w 2007 r. DM PKO BP pracował nad szeregiem ofert, które w efekcie załamania sytuacji na giełdzie nie doszły do skutku.

"Na rynku pierwotnym jesteśmy tradycyjnie aktywni - w poprzednich latach specjalizowaliśmy się w obsłudze małych i średnich spółek. W 2007 r. mieliśmy bardzo duży pipeline przygotowanych transakcji. Czekamy na spełnienie się pewnych warunków, które pozwolą nam zakończyć te transakcje z sukcesem. Jednakże uczestniczymy także w dużych transakcjach - w roli oferującego lub w konsorcjum sprzedającym akcje" - poinformowała Iwaniuk-Michalczuk. Nie sprecyzowała jednak w ilu ofertach DM PKO BP chciałby uczestniczyć do końca tego roku, ani nad iloma pracuje w tej chwili.

Reklama

Iwaniuk-Michalczuk podkreśliła, że żeby sytuacja na rynku pierwotnym znacząco się poprawiła, potrzebny jest sukces kilku dużych ofert.

"Wielu analityków uważa, że mamy moment wychodzenia z bessy. Towarzyszy jednak temu duża zmienność i nieprzewidywalność. W takiej sytuacji szanse mają bardzo duże i spektakularne transakcje o charakterze międzynarodowym. W ich przypadku zainteresowanie rynku jest oczywiste, choć nadal zostaje aktualna kwestia kompromisu między emitentem a inwestorami w sprawie wyceny" - oceniła dyrektor DM PKO BP.

Zaznaczyła, że liczy przede wszystkim na transakcje związane z procesem prywatyzacji.

"Od tego typu ofert najlepiej wychodzi się z obecnego okresu bessy. Ich powodzenie może pociągnąć kolejne transakcje. Dopiero kilka dobrych ofert przekona inwestorów - zwłaszcza instytucjonalnych - do inwestycji. Pamiętajmy, że ich interesują przede wszystkim transakcje odpowiednio ważące w portfelu. Istotnym ryzykiem transakcji IPO jest fakt, że do portfela wchodzi nowa spółka, zatem trudniej przewidzieć jej zachowanie, wreszcie trzeba ją bacznie obserwować i analizować" - powiedziała Iwaniuk-Michalczuk.