Ekonomiści sądzą, że to realne wskaźniki, choć spodziewali się bardziej konserwatywnego podejścia resortu do przyszłorocznych prognoz – informuje „Rzeczpospolita”.

– Dochody wyliczone na podstawie takich założeń mogą zostać zrealizowane, ponieważ ryzyko niższego wzrostu gospodarczego zrekompensuje spodziewana przez rynek wyższa inflacja – wyjaśnia Ryszard Petru, główny ekonomista BPH. – Lepiej byłoby, aby ministerstwo zaprezentowało bardziej ostrożne założenia dotyczące wzrostu, tym bardziej że konsensus rynkowy wskazuje na wzrost PKB poniżej 4,5 proc.

Optymistycznie za to wyglądają szacunki MF dotyczące inflacji, tym bardziej że projekcja banku centralnego nie wskazuje, aby miała ona w ciągu całego 2009 roku spaść poniżej 3 proc. Obecne prognozy banku dotyczące inflacji mówią o poziomie 3,6 – 3,7 proc., jeśli zaś chodzi o wzrost gospodarczy, to raczej nie będzie on wyższy niż 4,4 proc. PKB.

Głębszej weryfikacji w dół oczekiwał też Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK: – To cały czas bardzo optymistyczne patrzenie w przód, choć w przypadku inflacji poziom 2,9 proc. nie wygląda już tak bardzo optymistycznie – ocenia.Jeśli inflacja rzeczywiście spadłaby do poziomu 3 proc., wówczas przy napompowanym PKB zagrożone byłyby planowane przez resort dochody, zwraca uwagę były minister finansów Mirosław Gronicki.

Reklama
POL