Na razie trwa ruletka

Eksperci zastanawiają się: co jest skuteczniejsze w nakręcaniu koniunktury? Wspieranie eksportu z rozbudowaną pomocą socjalną państwa zachęcanie do zwiększenia wydatków konsumentów, kupujących czasami bez opamiętania, towary i usługi, tak jak w USA.

Właśnie o takich działaniach wyrażał się z przekąsem niedawno niemiecki minister gospodarki Peer Steinbrueck mówiąc, że jest to „kapitalizm z kasyna”, gdzie ostro się gra, ale bez gwarancji wygrania.

Tymczasem niemiecka lokomotywa przyspiesza

Reklama

Miał powody. Europa, w tym Niemcy, bardzo dobrze wypadły w II kwartale. Gospodarka nieoczekiwanie wzrosła o 0,3 proc., a barometr nastrojów niemieckich przedsiębiorców wystrzelił nieoczekiwanie z 39,5 do 56,1 punktu w sierpniu. Jest to najlepszy wynik od kwietnia 2006 r., poinformował Instytut ZEW.

- Niemiecka gospodarka wychodzi z recesji – przyznaje Carsten Brzeski, ekonomista ING Groep. Prognozy, że Niemcy czeka w tym roku 6 proc. zapaść okazały się mocno przesadzone, co cieszy tylko Polskę, gdyż na rynek ten wędruje aż 25 proc, naszego eksportu.

Optymizm jest tym większy, że do Niemiec - lokomotywy Eurolandu - dołączyła także Francja, która zanotowała wzrost również o 0,3 proc.

Unia na razie przed Ameryką

Tymczasem w USA PKB skurczył się o 1 proc., a w Wielkiej Brytanii nawet o 3,2 proc. Nietrudno uznać, że w wyścigu z anglosasami wyraźnie na czoło wysunął się kontynent.

Sugeruje to, że tradycyjne, nastawione bardziej na zgodę społeczną i proeksportowe ekonomiki lepiej się pozycjonują w walce o gospodarcze odrodzenie niż gospodarki prokonsumpcyjne.

Oczywiście, jeden kwartał nie czyni wiosny i trudno przewidywać, jak sprawnie gospodarki krajów Unii będą wychodziły z zapaści. Ale niespodziewanie szybszy marsz do przodu Europy podsyca dyskusję nt. skuteczności różnych modeli ekonomicznych.

Wygrywa pompowanie pieniędzy w branże

Na razie nie ma zgody wśród ekonomistów. Ale wielu wskazuje na różne czynniki, które pomogły wyjść Niemcom z zapaści gospodarczej w II kwartale. Mówi, że przypomina to grę w brydża, gdzie trzeba przewidywać skutki kilka kroków naprzód. Niemiecki rządowy program wsparcia gospodarki 85 mld euro przynosi bowiem efekty.

Pierwszy to program zamiany starych samochodów na nowe, bardziej oszczędne i proekologiczne, tzw. Abwrackpraemie. Kosztuje prawie 6 mld euro, bo władze dopłacają po 2,5 tys. euro czyli 3450 dolarów do każdego nowego zakupionego auta. W efekcie popyt szybko wzrósł (o 22 proc. w ciągu pierwszych 6. miesięcy), chociaż np. Volkswagen zanotował w lipcu aż 38,3 proc. wzrostu sprzedaży (ok. 60 tys. aut, w 2008 r. ok. 44 tys.).

Na razie opłaca się wsparcie dla bezrobotnych

Inny, to specyficzny dla gospodarki niemieckiej „automatyczny stabilizator”, który generuje solidne wsparcie dla bezrobotnych oraz dopłaty do pensji wszystkim, których godziny pracy zostały ograniczone z braku zamówień. Analitycy są zdania, że owe „kurzarbeit”, warte kolejne miliardy euro, zapobiegło zwolnieniom setek tysięcy pracowników.

Wzrasta eksport

Swoistym wsparciem dla Niemiec, których gospodarka bazuje na eksporcie, okazało się również ożywienie w Chinach i innych krajach rozwijających. Tylko w czerwcu niemiecki eksport w porównaniu z majem skoczył aż o 7 proc. Np. Chinach wspomniany VW sprzedał w lipcu o 67,5 proc. więcej aut.

Wzrost gospodarczy Niemiec w II kwartale wsparł głównie eksport do krajów azjatyckich, a zwłaszcza Chin, przyznaje Thomas Mayer, ekonomista oddziału Deutsche Bank w Londynie. – Niemiecki model eksportu sprawdził się w ostatnich 20 latach i zapewne tak będzie w przyszłości - podkreśla.

Biorąc pod uwagę, że ogólny klimat gospodarczy na świecie poprawie się, „europejskie gospodarki są w lepszej pozycji wyjściowej do odbudowy niż USA”, zauważa Martin Lueck, ekonomista UBS.

– W USA wszystko opiera się na konsumpcji. Jednak tak długo, jak oprocentowanie oszczędności będzie rosło, ceny domów spadać, zatrudnienie kurczyć się, to jest bardzo mało miejsca na rozwój sektora konsumpcji - podkreśla.

Wygrywa, jak zawsze, kapitał

Jednak najostrzejszy spór czy wręcz rozłam nastąpi nie pomiędzy krajami czy regionami świata, a ekonomicznymi klasami społecznymi.

– Jeżeli nakreśli się linię między zwycięzcami i pokonanymi (w minionych 20 latach), to przebiega ona nie pomiędzy amerykańskim i brytyjskim systemem gospodarczym a pozostałymi krajami Unii, lecz raczej między posiadaczami kapitału i pracownikami. To właśnie świadczący pracę najbardziej tracą we wszystkich częściach świata, zwłaszcza w krajach szeroko rozumianego Zachodu. Wygrywają ci, co mają kapitał - dodaje.

Pozostają jednak wątpliwości

Dlatego pomimo dobrych wiadomości w II kwartale, pozostają wątpliwości co do dalszej odbudowy gospodarki niemieckiej i innych krajów Europy w następnym roku. Stymulujące czynniki, jak program zamiany starych na nowe samochody skończy się w Niemczech w 2010 r. Wówczas sprzedaż nowych aut ponownie może się skurczyć.

Jak ważny jest to czynnik, mówią najnowsze dane z USA, gdzie w ramach podobnego programu (ruszył w końcu lipca i zapewnia 4500 dolarów premii za złomowanie starego auta) sprzedaż aut skoczyła o kilkanaście procent. Koncern GM zamierza w II półroczu wyprodukować o 60 tys. więcej samochodów niż zakładano. Firma uruchamia drugą zmianę i przedłuża czas pracy w fabrykach.

Wspieranie przez państwo robotników pracujących nie ze swojej winy na „pół gwizdka”, co chroni ich przed bezrobociem, tez budzi wątpliwości. Kiedy środki wyczerpią się, eksperci twierdzą, że bezrobocie wzrośnie znowu pod koniec roku. W Niemczech już jest 3,46 mln osób bez pracy. Nie martwi to władz, bo wybory do parlamentu już we wrześniu. Co będzie potem, zobaczymy? – podkreślają politycy.

Choć więc Niemcy zachowają model gospodarczego rozwoju oparty na eksporcie, to zdaniem wielu analityków spowolnienie światowe nie pozwoli im osiągnąć tej mocy, którą kiedyś miały.

– Gospodarka napędzana eksportem jest bardzo dobrym rozwiązaniem, gdy mamy wzrost wszędzie, ale gdy większość partnerów eksportera cierpi na zastój, to Niemcy też to odczują - mówi Natascha Gewaltig, dyrektor ds. gospodarki europejskiej w firmie konsultingowej Action Economics.

Dlatego ekonomiści banku UniCredit Alexander Koch i Andreas Rees twierdzą, że „droga powrotu gospodarki niemieckiej do poziomu sprzed kryzysu będzie długa i wyboista”.

Zaś Dirk Schumacher z banku Goldman Sachs, wzorując się na Amerykanach, sugeruje wręcz, że Niemcy powinni zacząć więcej konsumować, aby rozwój nie bazował głównie na eksporcie. – Globalna nierównowaga to nie jest problem jednego tylko kraju. Dlatego każdy powinien głęboko spojrzeć i wyraźnie określić co trzeba zmienić – podkreśla.