Mimo że limitów mamy w nadmiarze, do tej pory nie potrafiliśmy wirtualnych uprawnień wymienić na realny pieniądz. W tym czasie nasi sąsiedzi nie próżnowali, chociaż większość państw regionu jest w identycznej sytuacji co my. Czechy, Węgry, Ukraina czy państwa bałtyckie od dawna sprzedają już swoje limity państwom zachodnioeuropejskim czy będącej w bardzo trudnej sytuacji Japonii. Miejmy nadzieję, że nasze opóźnienie nie spowoduje, iż trudno będzie sprzedać uprawnienia.
Tymczasem potrzebujemy pieniędzy na inwestycje ekologiczne. Komisja Europejska nie jest tak pobłażliwa jak ONZ-owski system z Kioto i w imię walki z ociepleniem klimatu dąży do jak najszybszego ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Może to przyprawić o zawał serca naszą gospodarkę w zdecydowanej większości opartą na węglu.