Ponieważ sesja cechowała się małym obrotem i ograniczoną zmiennością, to na pierwszy plan wysuwały się dane makro. Zwłaszcza krajowe informacje były budujące. Produkcja przemysłowa w Polsce wzrosła w ciągu roku o 9,8 proc. Z drugiej strony ilość bezrobotnych w USA po raz kolejny okazała się wyższa od oczekiwań i wyniosła 480 tysięcy. Rynki obie informacje przyjęły testowaniem dziennych minimów i ostatnią szansą popytu stał się indeks Fed z Filadelfii. Biorąc pod uwagę piątkowy spadek NY Empire State indeks wydawało się, że tu również powinniśmy mieć spadek. Tymczasem wzrósł on do 20 pkt. i znalazł się on na najwyższym poziomie od 2006 roku. To dość zaskakujące, ale potwierdza, że sektor przemysłowy USA odżywa, a sektor usługowy (rejon NY) radzi sobie słabo.

Nawet te dobre dane nie pomogły i zachodnie giełdy oraz WIG20 pogłębiły spadki. Równie słabo prezentował się początek sesji w USA, gdzie S&P500 po raz kolejny siłował się z poziomem 1100 pkt. i zgodnie z oczekiwaniami do końca dnia nie udało mu się go pokonać. To powinno mieć wpływ na dzisiejsze rozpoczęcie sesji na GPW, ale dopóki WIG20 znajduje się powyżej 2300 pkt. na żadne większe zmiany nie ma co liczyć.

Mimo, że dzisiejszy dzień pod względem makro jest ubogi i rano tylko na europejskie rynki i tylko w ograniczonym zakresie może mieć wpływ niemiecki IFO, to już końcówka dnia zapowiada się interesująco. Wpływają na to dwa fakty. Po pierwsze PGE zaczyna być wliczone w WIG, a po drugie wygasają dziś grudniowe kontrakty terminowe. Z tych powodów obrót na rynku powinien być potężny i choć spowodowany przez wyjątkowe czynniki to jeżeli w jego trakcie dojdzie do wyjścia indeksu poniżej okrągłego poziomu, to czarna świeca będzie dużym zagrożeniem dla kończącego się roku.