Na Wall Street indeksy zdołały utrzymać się powyżej zamknięcia z poprzedniej sesji, ale na pozostałych rynkach zaowocowało to wycofywaniem kapitału z ryzykownych aktywów.

W piątek japoński indeks NIKKEI czy hongkoński Hang Seng spadały o ponad 2 proc., a na rynku walutowym dolar był najsilniejszy względem euro od ponad dziewięciu miesięcy. Amerykański bank centralny podnosząc stopę dyskontową stara się zachęcić banki komercyjne, aby krótkoterminowe potrzeby finansowe realizowały w coraz większym stopniu za pośrednictwem prywatnego rynku pieniężnego. Sama decyzja nie jest zaskoczeniem, w przeciwieństwie do momentu jej podjęcia - w środku tygodnia, poza normalnym posiedzeniem.

Z wczorajszego komunikatu wynika, że Fed nie zmienił oceny kondycji gospodarki - nadal aktualne jest stwierdzenie, że "warunki wymagają pozostawienia wyjątkowo niskich stóp procentowych przez wydłużony okres". Wyższa stopa dyskontowa oznacza, że bank centralny zaczyna powoli wycofywać nadmierną płynność z sektora bankowego, ale wbrew powszechnej opinii podwyżka głównej stopy procentowej (fed funds rate) w drugiej połowie tego roku nie jest wcale przesądzona. Przewodniczący Fed z St. Louis stwierdził wczoraj, że "idea ta jest rozdmuchana".

W Europie piątkowa sesja rozpoczęła się od niewielkich spadków indeksów. Na GPW WIG20 tracił na wartości ok. 0,6 proc., złoty osłabiał się najszybciej względem dolara, który podrożał do 2,97 PLN.

Reklama

W ciągu dnia poznamy garść danych makroekonomicznych z Europy. Odczyty indeksów PMI z Niemiec wypadły gorzej od szacunków ekonomistów, ale wciąż utrzymują się powyżej 50 pkt sugerując, że wśród przedsiębiorców dominują optymiści. Eksperci oczekują, że w styczniu o ok. 0,5 proc. spadła sprzedaż detaliczna w Wielkiej Brytanii, a deficyt na rachunku obrotów bieżących strefy euro wyniósł ok. 0,6 mld euro. Za oceanem dzisiaj rozliczane będą lutowe serie instrumentów pochodnych, dlatego z oceną testowania średniej kroczącej z 50 sesji przez S&P 500 warto wstrzymać się do początku przyszłego tygodnia.