Sieci sklepów sportowych już zacierają ręce. Tegoroczna zima, podczas której nie zabrakło śniegu, pozwoliła im dobrze rozpocząć rok. Sieci mówią nawet o rekordowej sprzedaży sprzętu i odzieży zimowej. Jest więc szansa, że rynek osiągnie w tym roku wartość przynajmniej 1,9 mld zł, a udział oferty zimowej w przychodach sklepów przekroczy 60 proc.
– Luty będzie najlepszym miesiącem w historii firmy. Szacujemy, że sprzedaż będzie o około 30 proc. wyższa niż przed rokiem. Styczeń był natomiast lepszy od analogicznego okresu roku ubiegłego o 10 proc. – wymienia Artur Mikołajko, prezes zarządu Intersport Polska.
O rewelacyjnej sprzedaży mówią też przedstawiciele Deltasport i Ski Team.
– Utrzymujący się śnieg wciąż gwarantuje duży popyt na sprzęt narciarski. Do tego stopnia, że nie ma konieczności organizowania wyprzedaży, na które w zeszłym roku musieliśmy zdecydować się już w styczniu. Pozwoli nam to odrobić straty z ubiegłego roku – mówi Maciej Majewski ze spółki Ski Team.
Reklama

Moda na biegówki

Prawdziwy boom przeżywały narty biegowe, których sprzedaż w tym roku wzrosła o 50 proc. Częściowo przyczyniły się do tego ostatnie sukcesy biegaczki Justyny Kowalczyk.
Sieci deklarują sprzedaż biegówek na poziomie od kilkuset do 1 tys. sztuk. W sumie daje to kilka tysięcy nart, które znalazły w tym sezonie zimowym swoich nabywców. Duże zainteresowanie nartami biegowymi spowodowało, że praktycznie cały sprzęt sprzedał się po pierwotnych cenach. Obecnie w sklepach dostępne jest około 2 proc. oferty.
– Dział z nartami biegowymi został w zasadzie wyczyszczony do zera. Chcieliśmy dokupić przed miesiącem sprzęt, ale okazało się, że dystrybutorzy również wysprzedali całość zapasów – mówi Maciej Majewski.
Pojedyncze egzemplarze można jeszcze znaleźć w sklepach sieci Deltasport.
– Są to naprawdę ostatnie sztuki, które objęliśmy już wyprzedażą. Dodam, że szał na narty biegowe był w tym roku tak duży, że w niektórych naszych sklepach, jak na przykład w Białymstoku, ich sprzedaż była równa nartom zjazdowym. To pierwszy taki przypadek w naszej sieci – mówi Tomasz Turski z Przedsiębiorstwa Handlowo-Usługowego Delta.

Prawie nie będzie wyprzedaży

Na próżno też szukać wyprzedaży, takich jak te w ubiegłym roku, na narty zjazdowe, kiedy to sprzęt można było kupić za połowę ceny. Obniżki sięgają najwyżej 15–20 proc., z wyjątkiem sprzętu z poprzedniego sezonu, którego cena została obniżona do około 40 proc.
– Do końca marca nie planujemy żadnych przecen. Premiujemy jedynie zakupy zrobione w naszych sklepach. Za każde wydane 500 zł klient otrzymuje bon o wartości 150 zł, który można zrealizować w sieci – mówi Maciej Majewski.
– Zamówiliśmy na sezon zimowy 2009/2010 o 20 proc. mniej nart w porównaniu do 2008 roku. Widzimy bowiem tendencję spadkową w sprzedaży nart zjazdowych. Rośnie natomiast sprzedaż odzieży i akcesoriów narciarskich. W tym roku zwiększyła się o ponad 30 proc. – mówi Artur Mikołajko, który dodaje, że marża na tego rodzaju sprzęt sięga obecnie 20 proc., co również nie pozwala na duże przeceny.
Ale nie tylko długa i śnieżna zima przyczyniła się do dobrych wyników w sieciach. Coraz bardziej popularne stają się wyjazdy na narty poza sezonem, czyli w listopadzie i na koniec marca, co wydłuża okres dużego popytu na sprzęt.
– W sezonach 2007/2008 i 2008/2009 około 30 proc. wszystkich naszych narciarskich klientów zdecydowało się na wyjazd w tych terminach – mówi Krzysztof Wroński, wiceprezes spółki Wygoda Travel.

Ale zima nie może być za długa

– Wiele zależy od pogody. Jeśli zima utrzyma się długo, później wystartujemy ze sprzedażą wiosenno-letniej oferty, co też nie jest dobre – mówi Tomasz Turski.
Niezależnie od tego Intersport liczy na przynajmniej 10-proc. wzrost przychodów, a Ski Team oczekuje 20–30-proc. ich zwiększenia.
ikona lupy />
Narciarz / Bloomberg