W styczniu opublikowałem felieton pod tytułem „Bankier inwestycyjny”, w którym zapowiadałem rozpoczęcie operacji Kasandra. To jest druga część tego felietonu, wszystkie opisane zdarzenia są całkowicie fikcyjne a ich podobieństwo do czegokolwiek całkowicie niezmierzone.

* * *

Rozpoczynamy operację Kasandra – powiedział największy bankier inwestycyjny świata, odruchowo kilkakrotnie pocierając palcem wskazującym o kciuk. Na twarzy zebranych pojawiły się dyskretne uśmiechy, wypielęgnowane dłonie podniosły do ust kubańskie cygara specjalnej edycji po 1000 dolarów za sztukę, buchnęły kłęby dymu, przesłaniając na chwilę kolekcję obrazów Picassa i Van Gogha. Największy bankier inwestycyjny rozejrzał się dookoła. Kiedyś było ich czternastu, teraz po fali fuzji banków w czasie kryzysu finansowego zostało tylko dziesięciu, przywódca bankierów inwestycyjnych nazywał ich dziesięcioma rodzinami. Wielokrotnie wspólnie doprowadzali kraje do upadku. Kupowali polityków, sponsorowali artykuły w mediach, przeprowadzali gigantyczne operacje finansowe w krótkim czasie kreując krachy giełdowe. Ale teraz nadszedł czas ukarania polityków, którzy odważyli się podnieść rękę na bonusy bankierów inwestycyjnych i jakby tego było mało, zaatakowali Jego, przywódcę bankierów inwestycyjnych, już niedługo będą o tym pisały wszystkie media finansowe na świecie na pierwszych stronach.

– Zanim przedstawię Wam, drodzy przyjaciele, szczegóły planu połączymy się z naszym bardzo Wpływowym Przyjacielem, który z oczywistych względów musi wiedzieć o naszych planach. Bankier inwestycyjny nacisnął diamentowy przycisk wielkości cytryny na swoim biurku wykonanym z drzewa najstarszej sekwoi kalifornijskiej liczącej 5000 lat i na ekranie telewizora plazmowego pojawiła się uśmiechnięta twarz Wpływowego Przyjaciela.

Reklama

- Witam kolegów bankierów inwestycyjnych – rzekł – czuję się prawie jak student kończący najlepszą uczelnię na świecie, widząc tylu kolegów z roku. Rozpoczynajmy.

Zrobimy tak – zaczął największy bankier inwestycyjny. – Zaczniemy rozpuszczać plotki w światowych mediach, że kraje południa Europy zbankrutują, a pierwsza będzie Grecja. Żeby temat był medialny wymyśliłem nawet nazwę dla tych krajów – PIGS, czyli „świnie”. Inni bankierzy inwestycyjni spojrzeli z podziwem na swojego lidera, mimo że też byli mądrzejsi od zwykłych ludzi to jednak nie dorównywali Mu intelektem. – Wcześniej kupimy dużo CDS-ów tych krajów, zbudujemy potężne krótkie pozycje na indeksach giełdowych i na euro-dolarze, który powinien spaść na parytet jak wszystko pójdzie zgodnie z planem – kontynuował, a bankierom inwestycyjnym z emocji zaróżowiły się policzki. – Żeby nakręcić panikę, będziemy podsycali nastroje antyrządowe w Grecji, zachęcimy grupy anarchistyczne do walk ulicznych, wpłyniemy na agencje ratingowe żeby gwałtownie obniżyły ratingi krajów PIGS podsycając panikę. Żeby osiągnąć apogeum paniki, powtórzymy nasze zagranie z czarnego wtorku z 1987 roku, czyli wykorzystamy komputerowy handel akcjami do obniżenia wartości indeksów giełdowych o przynajmniej 10 procent w ciągu jednej sesji. Wtedy rozpoczniemy zamykanie krótkich pozycji i budowanie długich. Jednocześnie będziemy dalej nakręcać atmosferę paniki, aż zmusimy Bank Japonii i EBC do ogłoszenia planów zakupu obligacji rządowych upadających krajów. Jednocześnie kraje PIGS, przestraszone widmem bankructwa zaczną plany ambitnych reform fiskalnych. Po kilku miesiącach ogłosimy, że kraje europejskie poradziły sobie z problemem braku wiarygodności fiskalnej, co spowoduje gwałtowne wzrosty indeksów giełdowych. Najpierw zarobimy miliardy na spadkach, a potem na wzrostach światowych giełd.

- Wspaniały plan, brawo, genialne – rozległy się okrzyki aprobaty. – Zarobimy miliardy dolarów, a ci frajerzy z Europy znowu zostaną wyrolowani, podobnie jak na transakcjach CDO w 2008 roku.

- Koledzy – z wielkiego ekranu plazmowego dobiegł zaniepokojony głosy Wpływowego Przyjaciela – ten plan ma słaby punkt. Bardzo mocny dolar może zaszkodzić amerykańskiej gospodarce i naszemu budżetowi, bo będzie trudno spłacić narastające zadłużenie, które wkrótce przekroczy 100 procent PKB.

- Dlatego najlepsze zostawiłem na koniec – dobitnie powiedział bankier inwestycyjny i w gabinecie zapadła idealna cisza. – W 2011 roku zaczniemy medialne działania, które pokażą światu że po reformach strefa euro stała się wiarygodna, a problem zadłużenia narasta w Stanach Zjednoczonych. Agencje ratingowe obniżą rating USA, dolar zacznie gwałtownie tracić na wartości a ceny amerykańskich papierów rządowych polecą na złamanie karku. My wtedy będziemy mieli krótkie pozycje w dolarze i w obligacjach amerykańskich. Oczekuję, że dolar spadnie wobec euro z poziomu parytetu do 2.50 dolara za euro. Musimy kupić też duże ilości TIPS-ów, te papiery indeksowane do inflacji staną się bardzo drogie.

- To mi się podoba – wtrącił Wpływowy przyjaciel – dzięki wysokiej inflacji wartość realna długu USA spadnie, dzięki czemu wyjdziemy z pułapki zadłużenia, a Żółtki poniosą gigantyczne straty.

- Dodatkowo – mocnym akcentem zakończył bankier inwestycyjny – potwornie silne euro wepchnie Niemcy w głęboką recesję w 2012 roku. Wtedy rozpoczniemy ostateczną grę na rozpad strefy euro. Oceniam, że każdy z nas zarobi przynajmniej po 10 miliardów dolarów na operacji Kasandra.

- Brawo, zdrowie, wiwat – rozległy się okrzyki na cześć bankiera inwestycyjnego, a Jego sekretarka, zeszłoroczna miss świata wiosła na tacy kieliszki i butelkę najdroższego szampana, którego butelka kosztuje 10 000 dolarów.

- Koledzy – podniosłym głosem zakończył bankier inwestycyjny wznosząc toast. – Jeszcze nigdy w historii ludzkości, tak niewielu nie zarobiło tak wielu pieniędzy kosztem tak wielu. Bankierzy wstali z foteli ze skóry z penisa rzadkiego białego wieloryba i zaczęli składać sobie gratulacje. Chyba rzeczywiście wykonuję robotę Boga – pomyślał bankier inwestycyjny.

Oryginalny tekst dostępny także na blogu Krzysztofa Rybińskiego: Operacja Kasandra