Prowadzenie firmy w żadnym zakątku świata nie jest zadaniem łatwym. W naszym kraju przybiera jednak niemal groteskową formę. Przepisy, które są albo nieskuteczne, albo całkowicie zbędne, utrudniają normalne funkcjonowanie przedsiębiorstw.
W spadku po czasach realnego socjalizmu odziedziczyliśmy wzajemną nieufność między urzędnikami a przedsiębiorcami. Ci pierwsi wciąż jeszcze traktują właścicieli firm jak potencjalnych przestępców czyhających tylko na możliwość zrobienia „przekrętu”. To z kolei rodzi w przedsiębiorcach postrzeganie urzędnika jako osoby, której zadaniem jest przede wszystkim utrudnianie im życia.
Z takiego błędnego przekonania o sprzecznych interesach państwa i przedsiębiorców rodzi się biurokracja. Państwo – w obawie przed rzekomą nieuczciwością przedsiębiorców – tworzy coraz bardziej skomplikowane przepisy, a przedsiębiorcy tracą czas w urzędach.
Mam nadzieję, że wraz z projektem ustawy ograniczającej biurokrację nadchodzi kres tej krótkowzrocznej polityki. Związek Rzemiosła Polskiego, mimo pewnych zastrzeżeń, pozytywnie odnosi się do propozycji. Nasze obawy budzi objętość tego dokumentu. Chęć zlikwidowania za jednym razem możliwie wielu barier biurokratycznych ma na pewno sens, ale boję się, że taka „hurtowa” legislacja może spowodować nowe problemy. Rząd nie dał nam nawet dość dużo czasu na zapoznanie się z tym obszernym dokumentem.
Reklama
Mimo że projekt ustawy o ograniczeniach biurokracji jest dokumentem obszernym, to brakuje w nim jednak co najmniej kilku rozwiązań.
Najbardziej palącym teraz problemem jest niekontrolowany wzrost opłat za użytkowanie wieczyste gruntów i brak bonifikat przy przekształceniach własnościowych ich nieruchomości. Największym przeciwnikiem takiego rozwiązania są samorządy gminne, które w opłatach za wieczyste użytkowanie upatrują jednego z najważniejszych źródeł dochodu dla ich budżetów.
Bardzo odczuwalną barierą jest też nieuznawanie przez organy pełnomocnictw ogólnych i mnożenie wymogu dostarczania kolejnych szczegółowych, co oczywiście łączy się z opłatą skarbową. Kompletnym absurdem jest też system refundacji składek ubezpieczeniowych rencistom prowadzącym działalność. Wpłacają oni składkę w całości i dopiero potem mają prawo domagać się refundacji. Czy nie dałoby się wprowadzić obniżonej stawki, którą tacy przedsiębiorcy wpłacaliby do ZUS?
Mimo tych krytycznych uwag doceniam fakt, że w końcu na poważnie podjęto temat biurokratycznych barier, które utrudniają życie przedsiębiorcom. Rządowy projekt to krok w dobrym kierunku, ale trzeba pamiętać, że biurokracja to nie tylko problem przepisów, ale też świadomości urzędników. Mam nadzieję, że i ona będzie się zmieniać na lepsze.
*Jerzy Bartnik
prezes Związku Rzemiosła Polskiego