„Pierwszy chciwy bankier ukarany” – pisał triumfalnie bulwarowy dziennik „Bild” po tym, jak 15 lipca sąd w Düsseldorfie skazał byłego szefa banku IKB Deutsche Industriebank Stefana Ortseifena na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i zapłacenie 100 tys. euro na cele dobroczynne. Były prezes IKB, kredytującego działalność małych i średnich firm, został pociągnięty do odpowiedzialności za wprowadzenie w błąd inwestorów latem 2007 r. Były co prawda jeszcze zarzuty o niegospodarność i sprzeniewierzenie majątku, ale prokuratorom nie udało się ich udowodnić przed sądem.

Proces zaczął się w marcu i toczył się w bardzo szybkim tempie. W sumie wyrok nie jest szczególnie dotkliwy. Bankierowi groziło nawet 5 lat więzienia, zaś czytelnicy największego niemieckiego tabloidu domagali się jeszcze licytacji majątku i zakazu pełnienia funkcji w sektorze finansowym. Względnie łagodną karę Ortseifen zawdzięcza temu, że zdaniem sądu nie wzbogacił się osobiście na zatajeniu informacji o złej kondycji banku. Mimo to ten werdykt i tak ma już ogromne znaczenie.

IKB: u nas wszystko porządku, a może nie…

Lektura komunikatów prasowych IKB sprzed trzech lat przypomina powieści sensacyjne z życia wielkiego biznesu. „Pierwszy kwartał rozliczeniowy, tj. kwiecień-czerwiec 2007, to bardzo dobry start banku IKB w nowy rok biznesowy” – chwalili się 20 lipca 2007 r. prezesi. Mówili o wzroście wyników o 15 proc. i zapowiadali roczny zysk na poziomie 280 mln euro. Co prawda wspominali o „niepewnościach na amerykańskim rynku hipotecznym”, które jednak w żadnym stopniu miały nie dotyczyć zagranicznego zaangażowania IKB. Odnosząc się do raportu agencji Moody’s na temat kłopotów z suprime’ami pisali o „co najwyżej jednocyfrowej milionowej kwocie”, która mogłaby obciążyć bilans IKB. Te zapowiedzi były wbrew rynkowym trendom, pozytywnie więc zaskoczyły inwestorów i kurs giełdowy IKB znacząco wzrósł.

Reklama

Jednak już 10 dni później bank informował, że kryzys na rynku kredytów hipotecznych subprime w USA jednak dotyczy IKB, ponieważ zależna od niego spółka Rhineland Funding poniosła znaczące straty. Na tyle duże, że IKB musiał zostać natychmiast wsparty w formie gwarancji kredytowych przez głównego akcjonariusza, czyli bank Kreditanstalt für Wiederaufbau (KfW), należący do rządu federalnego i krajów związkowych. Również wtedy zapowiedziano, że zyski w roku 2007/08 będą „znacząco niższe od 280 mln euro” (ostatecznie bank zanotował stratę w wysokości 24 mln euro), a Stefan Ortseifen odchodzi z zarządu banku.

Zdaniem prokuratorów były szef już dużo wcześniej wiedział, że straty IKB na kredytach hipotecznych w Ameryce będą nie jedno-, lecz trzycyfrowe. Stefan Orstseifen do tej pory utrzymuje, że doprowadzenie na skraj bankructwa jednego z kluczowych banków dla sektora niemieckich małych i średnich firm nie było jego winą. Odpowiedzialność zrzuca na… bankowców z Deutsche Banku, którzy cofnęli IKB linię kredytową. Jednak mało kto przyjmuje te tłumaczenia, tym bardziej że Orstseifen zatajał niekorzystne informacje również przed radą nadzorczą swojego banku. Właśnie ten fakt oraz świadome nadużycie zaufanie innych uczestników rynku zdaniem przewodniczącej składu sędziowskiego było okolicznością dodatkowo obciążającą bankiera.

Pełna treść artykułu: Niemieccy podatnicy płacili, teraz rozliczają bankowców

ikona lupy />
Stefan Ortseifen, były prezes IKB, to pierwszy niemiecki bankowiec, który został sądownie skazany za swoją rolę w kryzysie finansowym. / DGP