Choć nie oszałamiają grafiką czy ścieżką dźwiękową, gry z lat 80. i 90. ubiegłego stulecia ciągle mają wiernych fanów, tzw. retro gamerów, którzy są w stanie wydać ogromne pieniądze tylko po to, żeby je zdobyć. Nawet jeśli miałyby skończyć jako eksponat na półce. Stary kartridż z grą, od lat obrastający kurzem w naszej szufladzie, dla retro gamera może być kolekcjonerską gratką wartą kilka tysięcy złotych. Światowa branża gier wideo, której wartość jest szacowana na ponad 100 mld dol., nie mogła pozostać obojętna na potrzeby setek tysięcy potencjalnych klientów. Dlatego na rynku pojawiają się kolejne systemy cyfrowej dystrybucji, w których można kupić stare gry dostosowane do współczesnego sprzętu. Z kolei na internetowych aukcjach gracze wydają od kilkuset do kilku tysięcy złotych na leciwe konsole i komputery.

Tysiące dolarów na kartridże

– Przeciętny wiek gracza w Stanach Zjednoczonych to 35 lat. Wielu z nich ciągnie do starych gier z czystego sentymentu – tłumaczy dr Paweł Węgrzyn z Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej UJ, dyrektor Europejskiej Akademii Gier. Ale zaznacza, że gry sprzed kilkunastu lat mogą wciąż konkurować z najnowszymi produkcjami. – Wiele z nich to perełki programowania, dlatego mogą interesować np. informatyków – mówi dr Węgrzyn. – Dziś wypuszcza się produkty dziurawe, niedokończone, które potem trzeba łatać dodatkami – dodaje.
Najwięksi retro zapaleńcy polują na szczególnie rzadkie edycje gier, których cena przyprawia o zawrót głowy. Swoistym Świętym Graalem wirtualnej oldskulowej rozrywki jest złota edycja kartridża używanego podczas mistrzostw świata Nintendo w 1990 r. Na potrzeby turnieju, rozgrywanego w 30 amerykańskich miastach, wyprodukowano 116 sztuk kartridża zawierającego trzy konkursowe gry: „Super Mario Bros.”, „Rad Racer” oraz „Tetris”. Tylko 26 egzemplarzy zyskało miano złotej edycji. Nie mają żadnych numerów identyfikacyjnych, dlatego nie sposób namierzyć miejsca ich powstania. Serwis RacketBoy.com, zajmujący się tematyką światowego retro gamingu, szacuje wartość jednego kartridża ze złotej edycji Nintendo World Cup na 21 tys. dol.
Reklama
Podobnie z konsolami sprzed ponad dwóch dekad. Najłatwiej je zdobyć na aukcjach internetowych. Ale łatwo nie znaczy tanio – niektóre są droższe od konsol najnowszej generacji jak PlayStation 3 czy Xbox. Przykładowo komputer Amiga 3000 z 1990 r. na jednej z aukcji Allegro kosztuje niemal 2600 zł. – Ze względu na wiek sprzedaję jako uszkodzony, bez gwarancji i możliwości zwrotu – informuje użytkownik colney. Za unikatową wersję Commodore SX-64 z 1984 r. trzeba zapłacić już nieco mniej, ok. 1900 zł.
Retro gaming stał się szczególnie popularny w Stanach Zjednoczonych, gdzie rynek gier elektronicznych jest najbardziej dochodowy – jego wartość przekracza 15 mld dol. Podobne trendy widoczne są od kilku lat także w Wielkiej Brytanii czy Japonii.
To, że stare gry nie zostały skazane na zapomnienie, a wręcz przeciwnie, przeżywają drugą młodość, jest w dużej mierze zasługą niejakiego Jamesa Rolfe’a znanego graczom z całego świata jako Angry Video Game Nerd (wkurzony maniak gier wideo) lub po prostu The Nerd. Rolfe od 2004 r. kręci regularnie wideorecenzje starych gier i publikuje je w sieci. – Wszyscy recenzują gry, które dopiero wchodzą na rynek, a nikt nie wpadł na to, by wrócić do tych, o których niewielu pamięta – tłumaczy Rolfe. Dzięki ciętym komentarzom i specyficznemu poczuciu humoru jego filmy, w których zazwyczaj wystawia miażdżące oceny, stały się hitem internetu.
O Nerda szybko upomniała się branża komputerowa. Stał się twarzą znanego w Stanach serwisu rozrywkowego Screw Attack, jest zapraszany na największe targi elektroniczne i uczestniczy w spotkaniach z fanami. Na rynku pojawiły się już 4 kompilacje DVD z odcinkami „Angry Video Game Nerd” w cenie 20 dolarów za sztukę. W czasie świąt ich dystrybutor nie nadążał z zamówieniami, gdyż wielu wielbicieli zamówiło sobie płyty w ramach prezentu gwiazdkowego. Rolfe nie zamierza na tym poprzestać. W planach jest ponoć film fabularny, do którego na spółkę z kolegą pisze scenariusz.
W Polsce moda na retro gaming nie jest jeszcze tak duża jak na Zachodzie, jednak mamy znaczący wkład w popularyzację oldskulowych produkcji. Dwa lata temu polski wydawca branży komputerowej CD Projekt uruchomił system cyfrowej dystrybucji gier Good Old Games (dobre stare gry). Platforma GOG.com zawiera bazę ponad trzystu starych i lubianych gier, które za kilka dolarów można ściągnąć i uruchomić na najnowszych systemach operacyjnych dzięki zastosowaniu specjalnej metody konwersji. Wiele z nich jest dostępnych w specjalnych pakietach, które oprócz samej gry zawierają np. ścieżkę dźwiękową czy tapety na komórkę.
Projekt okazał się międzynarodowym sukcesem. – Jesteśmy trzecim w kolejności graczem na światowym rynku cyfrowej dystrybucji gier, mimo że z początku zależało nam na rynkowej niszy starszych produkcji – mówi Łukasz Kukowski z GOG.com. Nieoficjalnie wiadomo, że serwis sprzedał ponad milion egzemplarzy gier do ponad 50 krajów. – Więcej niż połowa pobrań pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, a ok. 6 proc. z Polski – dodaje Kukowski. – Polscy gracze wciąż chyba wolą kontaktowanie się przez fora internetowe lub polegają na poczcie pantoflowej – przyznaje retro gamer Hubert Zieliński korzystający z serwisu.

Polskie retro sukcesy

Niezależnie od sposobu dystrybucji klasycznych gier ich popularność w kraju rośnie. Świadczy o tym chociażby to, że na tegorocznej pierwszej edycji imprezy Szczecin Game Show, którą odwiedziło 12 tys. osób, zorganizowano oddzielny sektor gier retro. Z kolei w kwietniu przyszłego roku w Krakowie odbędzie się impreza pod nazwą Retro PC Show, na której przedstawione zostaną stare sprzęty komputerowe i rozegrane turnieje w oparciu o klasyki komputerowej rozrywki: „Duke Nukem 3D”, „Doom” i „Warcraft”. Uczestnicy będą też mogli wysłuchać dwóch wykładów dotyczących ewolucji gier i komputerów, a także zdobyć cenne kontakty do wymieniania się kartridżami.
Nie trzeba być komputerowym maniakiem, żeby dać się wciągnąć w modę na retro gaming. Kolorowa i nieco tandetna stylistyka klasycznych gier przyjęła się w wielu innych formach. Do zdobycia są wszelkiej maści gadżety w stylu gier retro: kubki, poduszki, T-shirty czy tapety na komórki. Przykładowo koszulka z napisem „I love retro gaming” w wysyłkowym polskim sklepie odzieżowym kosztuje 85 zł. Bluza utrzymana w podobnej tonacji to już wydatek rzędu 150 zł – tyle co ubrania niejednej markowej firmy.
Można pójść o krok dalej i urządzić całe swoje mieszkanie w stylu retro gamingowym. Za 70 dol. zakupimy specjalne wielkoformatowe naklejki, które zmienią pokojową ścianę w ogromną planszę z „Maria” czy „Donkey Konga”. I kolejne pomysły: zamiast zwykłego fotela – warte ok. 150 dol. siedzisko w kształcie Pacmana, a w miejsce zestawu hi-fi – stary automat do gier w cenie 700 dol. Zwieńczeniem nowej stylizacji pokoju mógłby być elegancki stolik z blatem w postaci ekranu LCD i wysuwanymi joystickami do grania w ulubione komputerowe klasyki (koszt ok. 5 tys. dol.).
Ale prawdziwych retro gamerów takie wydatki nie przerażają. Jak sami przyznają – na pasji się przecież nie powinno oszczędzać.