Oczywiście nie można wrzucać oba kraje do tego samego worka, ale ideę już tak. W świecie, w którym liczy się dynamika zmian, a nie ich poziom może dojść do różnych paradoksów. Jak na razie jednym z nich jest fakt, że europejski rynek peryferyjnych papierów dłużnych jest przez wszystkich lukrowany, a jego reakcja jest niewielka. Wczoraj ECB kupował obligacje greckie, irlandzkie i portugalskie. Japonia i Chiny deklarują dodatkową pomoc, a na rynku głośno się mówi, że Niemcy będę zmuszone zwiększyć pakiet finansowej pomocy. Dobrych wiadomości więc nie brakowało i rzeczywiście ceny obligacji wzrosty, ale po pierwsze niewiele, a po drugie z bardzo niskich poziomów.

>>> O obliczu dzisiejszej sesji na GPW zadecyduje Portugalia

W obecnym stanie rzeczywistości to jednak wystarczyło i ceny aktywów wzrosły. Indeksy giełdowe cały dzień notowały zwyżki, a na Wall Street testowane są szczyty hossy. Tylko Warszawa tegorocznym zwyczajem odstawała od stawki i zwyżki były bardzo niemrawe. Tak naprawdę zielony kolor na zamknięciu zawdzięczamy w większości za sprawą fixingu, a przecież to nie dzięki niemu mamy stabilne ruchy na parkiecie.

Zdecydowanie lepiej wygląda złoty. Wczoraj nasza waluta dostała skrzydeł. Powód jest niezmienny – oczekiwania na podwyżkę stóp procentowych już w tym miesiącu. Wczoraj pozytywnie o złotym wypowiedział się Goldman Sachs czy HSBC. Banki mówią kupuj, a przedstawiciele RPP już nie boja się silniejszej waluty. Andrzej Bratkowski posunął się tak daleko, iż stwierdził w wywiadzie dla Reutera, że poziom 3,5 zł za euro nie jest dla naszej gospodarki szkodliwy. W podobnym tonie w swoim artykule dla Rzeczpospolitej wypowiedział się Andrzej Rzońca.

Reklama

Gorzej od złotego wypada euro, ale waluta wspólnotowa powoli odzyskuje grunt. Jak na razie zmiany te są jednak niewielkie i wydaje się niewspółmierne z czynnikami zewnętrznymi, które powinny wspierać euro. Pamiętajmy, że obecnie wszystkie potęgi gospodarcze są za mocniejszą walutą wspólnotową. Amerykański FED już od dawna chce osłabić swoją walutę, działania chińczyków w podobnym tonie są oczywiste, a wczoraj Japonia dołączyła do poprzedniej dwójki.