Idealnie czysty i nawoskowany sportowy Mercedes-Benz SLR McLaren, wart ponad milion dolarów, stoi w salonie jego willi w Rio de Janeiro. Eike Batista rzadko nim jeździ, luksusowe auto traktuje raczej jako ozdobę i potwierdzenie swojego sukcesu: szef konglomeratu EBX jest na najlepszej drodze, by odebrać Meksykaninowi Carlosowi Slimowi tytuł najbogatszego człowieka świata. Szybkie robienie pieniędzy to ledwie jedna z jego wielkich pasji. Drugą jest zdjęcie z uwielbianego Rio odium przestępczej stolicy Brazylii oraz zamienienie go w aglomerację przyjazną ludziom i biznesowi. W planach ma również stworzenie miasta przyszłości – Cidade X.
Gdy 53-letni Batista snuje plany przemiany 6-milionowego molocha, trudno mu przerwać. Opowiada o szkołach, drogach i biurach, do których wybudowania zamierza się przyłożyć, i przedsiębiorstwach, jakie chce tutaj ściągnąć. – Rio już się ogromnie zmieniło w ciągu ostatnich 15 lat, ale to wciąż za mało. Chciałbym je uczynić jeszcze piękniejszym i jeszcze przyjaźniejszym. Widzę je jako mieszankę najlepszego, co mają do zaoferowania mieszkańcom, biznesmenom oraz turystom Kalifornia, Nowy Jork i Houston – opowiadał płynnym angielskim w jednym z wywiadów. Oprócz inwestycji w infrastrukturę przymierza się również m.in. do oczyszczenia turystycznej perełki Rio de Janeiro – laguny Rodrigo de Freitas – oraz do odrestaurowania starych hoteli, często poukrywanych w zaułkach. Stylowo urządzone budynki tworzyły niegdyś atmosferę miasta, popadły jednak w zapomnienie z powodu szalejącej przestępczości, bo nikt nie chciał zapuszczać się w niebezpieczne dzielnice.

Nóż w czaszce

Reklama
Właśnie przestępczość jest największym wyzwaniem dla planów szefa EBX Group, który porusza się po mieście opancerzonym samochodem. Dlatego Batista przeznacza rocznie 20 mln reali (12 mln dol.) na Policyjne Jednostki Pacyfikujące (Unidade de Polícia Pacificadora – UPP). To specjalne oddziały, których zadaniem jest odbijanie z rąk gangów kolejnych połaci miasta i przywracanie w nich normalnego życia. W październiku i listopadzie ubiegłego roku policjanci z UPP i BOPE – elitarnej grupy szturmowej, której mottem jest „Nóż w czaszce” – walczyli z gangami handlarzy narkotyków w fawelach na północy Rio. Po kilkunastu dniach ulicznych potyczek udało im się zmusić przestępców do odwrotu. Jednak Batista zdaje sobie sprawę, że gangi powrócą i odbudują wpływy, jeśli ludzie nie znajdą pracy. Forsuje więc szybki rozwój miasta, by ściągnąć do niego biznes dający zatrudnienie. Sam też zamierza inwestować w Rio de Janeiro – w ciągu najbliższych dwóch lat wpompuje w cały stan aż 13 mld dol. Nie do końca jest w tym bezinteresowny: w 2014 roku miasto będzie gospodarzem finałów piłkarskich mistrzostw świata, a dwa lata później letniej olimpiady, a to oznacza wielkie pieniądze płynące z budżetu centralnego i od sponsorów. Część z pewnością trafi do jego kieszeni. Ma jednak rację w jednym. – Nie możemy zaprzepaścić takiej szansy na rozwój Rio. Drugiej tak korzystnej nie będziemy mieli – podkreśla.
W biznesowej karierze kilka razy dowiódł, że potrafi wyczuć okazję do dobrego interesu, której nie wolno zaprzepaścić. To dzięki temu w ubiegłorocznym rankingu magazynu „Forbes” wskoczył na 8. pozycję na liście najbogatszych ludzi świata z majątkiem przekraczającym 27 mld dol. Dwa lata temu zajmował odległe 61. miejsce ze „skromnymi” 7,5 mld dol. Żaden z pozostałych miliarderów nie zdołał w 2010 roku tak szybko pomnożyć majątku.
Tak ogromny skok zawdzięcza swoim nowym biznesom: naftowemu, stoczniowemu oraz nieruchomościom. W 2007 roku uruchomił OGX – firmę zajmującą się poszukiwaniem ropy. Błyskawicznie stała się drugim pod względem wielkości koncernem naftowym tuż po państwowym molochu Petrobras i już w przyszłym roku zacznie produkcję. Z kolei w 2008 roku założył OSX, która inwestuje w budowę portów. W ubiegłym roku spółka weszła na giełdę, a on zarobił na emisji akcji 5,6 mld dol. Teraz z firmą REX mocno inwestuje na rynku nieruchomości. Należą już do niego 22 mln metrów kwadratowych ziemi w stanach Rio de Janeiro, Ceara i Santa Catarina. To tylko kilka z jego spółek, które tworzą EBX Group (wszystkie mają trzyliterowe nazwy i kończą się na „x”).
Krytycy podkreślają, że Eike nie szłoby tak dobrze w interesach, gdyby nie ojciec i jego wpływy. Eliezer Batista da Silva był ministrem górnictwa oraz długoletnim szefem koncernu wydobywczego Companhia Vale do Rio Doce (Vale po sprywatyzowaniu w 1997 roku). Batista zaprzecza. – Zaczynałem od zera, bo ojciec nigdy nie dopuścił mnie w pobliże Vale. Bał się konfliktu interesów – opowiada. Jednak dzięki pieniądzom ojca młodość spędził w Europie i nawet zaczął studiować metalurgię na politechnice w Akwizgranie. Rzucił jednak „nudne” studia i wrócił do Rio, by zająć się handlem diamentami i przede wszystkim złotem.
Skupował prawa do działek od garimpeiros – prostych poszukiwaczy złota ręcznie szukających kruszcu. Gdy miał już sporo ziemi, otworzył kopalnię. – Stało się to, gdy miałem 24 lata. Dobrze, że było tam naprawdę sporo złota, dzięki czemu przetrwałem, choć popełniłem wówczas tak wiele błędów – opowiada. Tylko w ciągu pierwszego roku zarobił 6 mln dol. Szybko zdecydował się zmechanizować wydobycie. Na wybrzeżu rozkładał na części ciężki sprzęt i zdezelowanymi samolotami przewoził w głąb dżungli. Przecenił jednak własne siły, a raczej nie docenił potęgi Amazonii, która błyskawicznie pochłonęła jego oszczędności. Z milionów zostały mu tysiące. Na szczęście kopalnia wciąż przynosiła zyski i powoli odbudował majątek. Wkrótce wszedł w porozumienie z Kanadyjczykami z TGX Gold, którym w końcu sprzedał w 2000 roku swój złoty biznes za miliard dolarów.
To było charakterystyczne dla niego działanie: Batista najpierw rozkręca biznes, a potem odstępuje go z zyskiem. Tak było np. z kopalniami rudy żelaza. Za dwie największe koncern Anglo American zapłacił mu ponad 5,5 mld dol., z czego 3 mld dol. trafiły na jego konto, a za pozostałą część sumy kupił koncesje dla OGX na odwierty w poszukiwaniu ropy.

Zacząć od zera

Nie wszystko mu jednak wychodziło. Fiaskiem zakończyła się produkcja własnego samochodu terenowego, choć teraz powraca do motoryzacji z pomysłem na auto elektryczne. Nie wypaliła też firma kurierska. Zamknął hutę w boliwijskim Puerto Quirajo po kłótni z lewackim prezydentem Evo Moralesem. Nie udało mu się wypromować perfum, które nazwał imieniem swojej byłej już żony Lumy de Oliveira. Porażki nigdy nie zniechęciły go do działania. – Ryzyko mam po prostu we krwi, ono płynie we krwi wszystkich Brazylijczyków – podkreśla.
Kolejną ryzykowną inwestycją będzie z pewnością Cidade X, wymarzone przez niego miasto przyszłości. Na razie niewiele wiadomo na temat tej inwestycji, plany mają skonkretyzować się za rok. Z kilku informacji przekazanych przez samego Batistę wynika, że miałoby ono powstać ok. 240 km na północ od Rio de Janiero i liczyć około ćwierć miliona ludzi. Eike widzi je jako „pierwsze na świecie supernowoczesne miasto ery cyfrowej”. Co to może oznaczać? Być może chodzi mu o osiedla, które oplecione siecią szerokopasmowego internetu inteligentnie zarządzają zużyciem energii i wody oraz pozyskują je ze źródeł odnawialnych, tylko w minimalnym stopniu zanieczyszczające środowisko naturalne i gdzie mieszczą się firmy nowoczesnych technologii.
Wiadomo, że Batista zaprosił do współpracy jednego z najbardziej znanych brazylijskich architektów Jaime Lernera. Nie tylko ma on stworzyć Cidade X, lecz także wkomponować w nie swoje doświadczenie w zarządzaniu miastem. Lerner przez 12 lat był burmistrzem Kurytyby i podczas swoich rządów uczynił stolicę stanu Parana przyjazną mieszkańcom: zrewolucjonizował transport publiczny, zakładał parki, zadbał o czystość ulic. Można więc założyć, że Cidade X nie będzie aluminiowo-szklanym bezdusznym monstrum nastawionym jedynie na robienie pieniędzy.
Brazylijczycy przyklasnęli pomysłowi Batisty, z którego są dumni. Doceniają jego hojność jak wówczas, gdy wydał 280 tys dol. na charytatywnej aukcji za garnitur prezydenta Inacio Lula da Silva, w którym obejmował on po raz pierwszy urząd. Trzymają też za niego kciuki, gdy oddaje się swojej pasji – wyścigom szybkich łodzi motorowych, których silniki mają często moc nawet 1600 koni mechanicznych.
Ale nie brakuje też głosów nawołujących do wstrzemięźliwości w ocenie jego pomysłu. – Jeśli nowe miasto będzie otwarte dla wszystkich, z pewnością przyniesie korzyści całej Brazylii. Może stać się kołem zamachowym rozwoju naszego kraju w XXI wieku, bo pokażemy, że jesteśmy zdolni do konkurowania z innymi państwami, które postawiły na nowoczesność. Ale może się ono zamienić w odgrodzoną od rzeczywistości oazę luksusu dla najbogatszych. A wówczas Cidade X okaże się tylko drogim kaprysem – mówi „DGP” Alvaro Machado Moreira z Universidade Federal do Rio de Janeiro.
Eike Batista nie przejmuje się głosami krytyki. – Większość bogatych Brazylijczyków żyje w ojczyźnie, ale inwestują w Nowym Jorku, Miami, Londynie czy Paryżu. Czas to zmienić. Przecież raj jest właśnie tu – mówi, siedząc na tarasie swojej willi w Rio de Janeiro.