Jak twierdzi Wojciech Drzewiecki, na razie trudno powiedzieć, czy sytuacja w Japonii będzie miała bezpośrednie przełożenie na sprzedaż japońskich producentów aut w Europie. Większość z nich ma swoje składy w Europie, gdzie są utrzymywane minimum trzymiesięczne zapasy samochodów na sprzedaż. Na pewno ma je Toyota. Większość producentów sprowadza auta z pewnym wyprzedzeniem, aby nie było zakłóceń w dostawach.

"Podstawowe pytanie, na które dzisiaj nie mamy odpowiedzi brzmi, jak długo potrwają przestoje w fabrykach w Japonii. Mam tu na myśli te zakłady, które dostarczają auta do Europy. Nie sądzę, abyśmy mieli do czynienia z podwyżkami cen samochodów, bo nie zależą one tylko od samych producentów, ale także od rynku. Jeżeli ceny będą zbyt wysokie lub znacząco różne od proponowanych przez konkurentów, to klienci wybiorą modele tańsze. To oznaczać może dodatkowe problemy japońskich producentów. A przecież kształtowanie cen to także konkurencja europejska, która takich problemów dzisiaj nie ma" - uważa prezes Samaru.

"Myślę, że nawet, jeżeli będziemy mieli do czynienia z jakimiś podwyżkami cen aut, to będą one niewielkie. Na razie nie spodziewam się, aby tragedia na rynku japońskim znalazła przełożenie na podwyżkę cen japońskich aut w Europie" - mówi Drzewiecki.

>>> Zobacz też: Japonia w zgliszczach – tsunami obróciło w pył całe miasta (ZDJĘCIA)

Reklama

>>> Czytaj też: Mapy satelitarne pokazują ogrom zniszczeń Japonii