Europejskie parkiety na otwarciu zanotowały niewielkie wzrosty. WIG20 znajduje się blisko szczytu, co stwarza możliwość zaatakowania rekordu hossy, twierdzą analitycy.



Brytyjski indeks FTSE 100 po otwarciu notowań wzrósł o 0,12 proc. i wyniósł 5.793,27 pkt., francuski indeks CAC 40 wzrósł o 0,12 proc. i wyniósł 3.909,12 pkt., niemiecki indeks DAX wzrósł o 0,14 proc. i wyniósł 6.825,44 pkt. Indeks węgierskiej giełdy BUX po otwarciu sesji wzrósł o 0,06 proc. i wyniósł 22.567,47 pkt.

WIG20 na otwarciu sesji wyniósł 2786,41 pkt., co oznacza spadek o 0,22 proc.

Reklama

„Zachowanie się naszego parkietu stanowi także nie lada zagadkę. Skoro wczoraj nie chciał iść w górę tak mocno jak wszyscy, dziś może równie dobrze korygować swoją słabość, jak i poddać się gorszym nastrojom” – komentuje Roman Przasnyski z Open Finance.

Jak dodaje analityk, trudno jednak sobie wyobrazić, by byki będąc tak blisko zarówno poziomu 2800 punktów w przypadku WIG20, jak i rekordu całej ponad dwuletniej hossy, nie spróbowały ich odważniej zaatakować

Emil Szweda z Noble Securities twierdzi, że mimo dobrych sesji w USA i w Azji nastroje w Europie mogą być neutralne, lub umiarkowanie pozytywne. Także tutaj odbicie z kilku dni osiągnęło spore rozmiary (3,5 proc. w Londynie, 5,4 proc. w Paryżu) i sam fakt, że akcje są "tanie" już pomagać nie będzie. Potrzebne jest coś więcej, tymczasem z wypowiedzi przedstawicieli ECB wynika, że nowa sytuacja (Libia, Japonia) nie odwiedzie banku centralnego od podwyżek stóp, a ceny ropy nadal straszą presją inflacyjną.

W Warszawie, jak wyjaśnia Szweda, przy tak niewielkiej odległości od szczytu, nie można wykluczyć, że rekord hossy padnie dziś, ale tak stać się nie musi. Wczoraj WIG20 zanotował trzecie już podejście do zamknięcia powyżej 2 790 pkt w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Kolejna nieudana próba może mieć nieprzyjemne konsekwencje.