W naszej prognozie rocznej zapytaliśmy, czy dolar może znaleźć się w tym roku w sytuacji typu wygrana-wygrana, z jednej strony z uwagi na to, że apetyt na ryzyko mógłby pod koniec roku ulec pewnej korekcie (jak na razie dolar jest od wielu lat ujemnie skorelowany z ryzykiem), a z drugiej strony z uwagi na stosunkowo lepszą kondycję gospodarki Stanów Zjednoczonych będącą rezultatem programu stymulacyjnego wdrożonego przez Fed i administrację Obamy.

Zamiast tego mieliśmy raczej do czynienia z sytuacją podwójnie przegraną. Dolar zaczął rok raczej miernie – przede wszystkim z powodu tego, że apetyt na ryzyko utrzymywał się na wysokim poziomie, a banki centralne innych krajów posługiwały się coraz bardziej jastrzębią retoryką, podczas gdy Rezerwa Federalna USA była wyraźnie zdeterminowana, by ukończyć drugą rundę QE. Następnie, gdy apetyt na ryzyko w końcu nieco się załamał, dolarowi zaszkodziły niepokoje na Środkowym Wschodzie i szybko rosnące ceny ropy – inwestorzy zaczęli ostrożnie podchodzić do waluty kraju zależnego od importu ropy naftowej, a poza tym pojawiła się fala dywersyfikacji rezerw tworzonych z olbrzymich przychodów naftowych szejków, w rezultacie której zyskały inne „petrowaluty”. Tak czy inaczej, podstawowym czynnikiem szkodzącym dolarowi okazał się kompletny brak wiarygodności Fedu w zakresie dostosowania polityki monetarnej w reakcji na zagrożenie inflacją, a także kontynuacja strategii łatwej dostępności pieniądza.

>>> Czytaj też: Patrząc w przyszłość: czy QE2 kończy dyskusje o QE3?

Obecnie zatem jedyne źródła nadziei dla dolara to po pierwsze względna słabość gospodarcza w pozostałych regionach zmuszająca pozostałe banki centralne do ponownego zastanowienia się nad prowadzoną polityką monetarną w kontekście decyzji Fedu, a po drugie, zakończenie drugiej rundy QE bez rundy trzeciej i kolejnych. Rynki są w wysokim stopniu zorientowane na przyszłość i choć druga runda QE ma zakończyć się z końcem II kwartału, rynek niewątpliwie dyskontuje możliwość wprowadzenia kolejnych tur programu. Zresztą dlaczego nie? Nowy Kongres, od którego oczekiwaliśmy twardszej postawy wobec Fedu, nie zrobił praktycznie nic, żeby powstrzymać drukowanie pieniędzy – nic nie wskazuje również na to, by w ogóle miał na to ochotę. Wydaje się, że w przypadku ponownego osłabienia gospodarki Fed będzie jak zwykle gotów do zapuszczenia silników w prasach drukarskich. Interesującym scenariuszem jest też sytuacja, w której Fed mógłby nieco przedłużyć wygaszanie drugiej rundy QE, aby sprawdzić prawdziwą wytrzymałość gospodarki i rynków, a także by dać politykom okazję do przekonania się o ewentualnej konieczności wprowadzenia QE3. Już od jakiegoś czasu prognozujemy powrót dolara, zwłaszcza w kontekście załamania gospodarki globalnej i ostatecznego zmuszenia Fedu do zaprzestania druku pieniędzy.

Jeżeli jednak nikt nie położy kresu machinacjom pana Bernanke, dolar będzie mieć poważne problemy ze spodziewanym wielkim powrotem (który zresztą od samego początku uważaliśmy jedynie za znaczącą falę wzrostową na tle długoterminowego trendu spadkowego). Poza tym dolarowi mogłaby pomóc kolejna ustawa typu Homeland Investment Act, dzięki której w 2005 r. amerykańskie korporacje skorzystały z ulgi podatkowej i sprowadziły do kraju wiele miliardów dolarów wygenerowanych za granicą zysków.

Reklama