Waluty są jak szalone ciotki czy zbłąkani bracia. Bez względu na to jak są okropni, wciąż są naszymi krewnymi. I to jest problem numer jeden, na który zwracają uwagę panikarze na rynku walut - pisze "Financial Times".

Ci, którzy wróżą koniec dolara, rzadko podają wobec której waluty dolar się osłabi. Inni, którzy nawołują do strukturalnych wyprzedaży euro, nie zauważają, że inne gospodarki też nie mają się najlepiej. Głównym powodem nieprzewidywalności rynków forex jest fakt, że wszystkie alternatywy czterech najlepiej sprzedających się par walut takich jak euro/dolar (40 proc.), dolar/jen, (jedna piąta sprzedaży w Nowym Yorku), funt szterling/dolar oraz euro/jen, źle funkcjonują na swój własny sposób. Dlaczego sprzedaż jednej z nich prowadzi do końca drugiej?

>>> Czytaj też: Sytuacja społeczna w Chinach może prowadzić do zamieszek

Brak możliwości pobudza tylko zapotrzebowanie na waluty krajów wschodzących, jak i rzadziej kupowanych na świecie walut, takich jak korony szwedzkie czy norweskie, które mają się lepiej. Zyskuje na tym również frank szwajcarski, który po ciągłych spadkach od 2002 roku podskoczył 40 procent od czasu kryzysu finansowego. Sytuacja ta nie może trwać wiecznie. Ostatecznie inwestorzy będą musieli zdecydować, która z walut (Ameryki, Wielkiej Brytanii, Japonii, Unii Europejskiej) będzie w najgorszym położeniu, a dla których jest jeszcze nadzieja. Kiedy wybory zostaną dokonane i tak nie będą mieć głębokiego wpływu na inne waluty, ze względu na stłumiony popyt na kupno i sprzedaż. Szybko wzrastające waluty rynków wschodzących też będą hitem bez względu na podstawy ale po prostu dlatego, że mamy w końcu przynajmniej jedną ciekawą alternatywę.

Reklama