Czy Szwecja zrobi w najbliższym czasie jakiś krok w kierunku wspólnego pieniądza?
W sprawie akcesji do euro ostateczną decyzję zostawiamy naszym obywatelom. Kiedy przeprowadziliśmy w tej sprawie ostatnie referendum w 2003 roku, większość głosowała na „nie”. Sam – z różnych powodów – byłem wówczas przeciwko akcesji. Jednak od tamtej pory wiele się zmieniło. Byłoby nieuczciwością nie dostrzegać choćby tego, że euro stabilizowało Unię w owym czasie po względem walutowym. Kraje takie jak Szwecja szczególnie na tym skorzystały.
Może więc czas się odwdzięczyć? Wielu ekspertów twierdzi, że wzięcie przez Szwecję, kraj zdyscyplinowany budżetowo i o prężnej gospodarce, kursu na euro zwiększyłoby wiarygodność wspólnej waluty. Byłoby pewną przeciwwagą dla zadłużonego Południa.
Reklama
Być może. Nasz rząd nie uważa na razie, by to był dobry moment na ożywianie debaty akcesyjnej. Zgadzam się jednak, że za kilka lat powinniśmy zadać Szwedom pytanie o euro jeszcze raz. To nieuchronne. Na razie staramy się pomagać europejskiej jedności na inne sposoby. Bierzemy udział w pakietach stabilizacyjnych dla Irlandii czy Łotwy (Ryga otrzymała bailout firmowany przez MFW już na przełomie 2008 i 2009 roku – red.).
W przeciwieństwie do Polski nie dołączyliście jednak do Paktu Euro Plus zakładającego ściślejszą koordynację polityki gospodarczej między krajami Eurolandu a chętnymi spoza tego klubu.
To prawda. Nie zrobiliśmy tego. W Szwecji wciąż trwa na temat takiego kroku zacięta polityczna dyskusja. Jej najnowsze konkluzje są jednak takie, że zmierzamy w kierunku paktu. Nie jesteśmy jednak jeszcze gotowi na oficjalne ogłoszenie akcesji.
Czy jest polsko-szwedzka nić porozumienia w – kluczowym z punktu widzenia Polski – temacie nowej perspektywy budżetowej dla UE? Sztokholm i Warszawa razem lansują projekt Partnerstwa Wschodniego. Czy jest szansa na sojusz w sprawie budżetu UE?
Polskę i Szwecję dużo łączy, ale nie ma co ukrywać, że mamy też wiele strukturalnie odmiennych interesów. Na przykład rolnictwo. My należymy do tej grupy państw, które są zdania, że na ten cel idzie zbyt wiele pieniędzy. Oczywiście ostrze naszej krytyki nie jest skierowane w Polskę, która konsumuje w tej dziedzinie relatywnie mniej pieniędzy niż niektórzy duzi gracze ze starej Unii.
Polityka spójności?
Nie chcemy oszczędzać na tej dziedzinie. Jesteśmy gotowi wydawać na nią nawet więcej. Kluczowa jest dla nas jednak kwestia odpowiedniego powiązania środków z rzeczywistymi potrzebami regionów, a nie państw. W przyszłości – zwłaszcza po kryzysie – polityka spójności będzie w coraz mniejszym stopniu domeną krajów nowej UE.
A wielkość unijnego budżetu. Czy czeka nas dzielenie mniejszego tortu po 2013 roku?
Nasza propozycja to nie zmniejszanie, lecz zamrożenie realnych wydatków na obecnym poziomie. Są też obszary, gdzie uważamy, że trzeba wydawać więcej. Na przykład w dziedzinie obrony i bezpieczeństwa. Tu zgadzamy się z Polakami. Chcemy wydawać więcej na politykę rozwoju, czyli zażegnywania potencjalnych kryzysów z dala od Europy, które uderzają w nas rykoszetem.
A jak z punktu widzenia zasobnej Szwecji wygląda kryzys zadłużeniowy na południu Europy i związane z nim poczucie niepewności co do dalszego kursu eurointegracji?
Gdy wchodziliśmy do Wspólnoty w 1994 roku, Unia Europejska nie była popularna. Wynik naszego referendum ważył się wówczas do ostatnich chwil. Później Szwecja stała się jednym z najbardziej europozytywnych krajów. Może nie euroentuzjastycznych, ale właśnie europozytywnych. Wszystkie partie polityczne uważają dziś, że projekt integracji europejskiej to bardzo dobry pomysł i w razie potrzeby warto zrobić wiele, by go ocalić.
ikona lupy />
*Carl Bildt, od 2006 roku szwedzki minister spraw zagranicznych, w latach 1991 – 1994 był premierem Szwecji Fot. Reuters/Forum / DGP