W ciągu 20 lat pracy taksówkarza Pham Van Vinh nauczył się radzić sobie z chaotycznym ruchem na ulicach wietnamskiej stolicy. Ale 44-letni ojciec dwójki dzieci pracuje dziś ciężej niż kiedykolwiek z powodu uderzenia inflacji, która w maju przyspieszyła do 19,8 proc. w skali roku. – Muszę harować 12 godzin dziennie siedem dni w tygodniu, by na stole był ryż i makaron – mówi Pham Van Vinh.

>>> Czytaj też: Eurostat: Inflacja w strefie euro w maju 2011 r. spadła do 2,7 proc.

Wskaźniki ostatnich miesięcy pokazują szybko rosnącą inflację we wszystkich krajach rozwijających się, w tym w państwach BRIC: 6,5 proc. w Brazylii, 8,7 proc. w Indiach, 9,6 proc. w Rosji oraz 5,3 proc. w Chinach. MFW przewiduje, że tegoroczny średni wzrost cen we wschodzących gospodarkach wyniesie 6,9 proc. W krajach rozwiniętych – 2,2 proc. W tej sytuacji uprawnione staje się pytanie, czy taka sytuacja może zagrozić globalnemu wzrostowi gospodarczemu?

>>> Polecamy: Ipsos: W maju większość osób spodziewa się zahamowania inflacji

Reklama
Rządy różnych państw stoją przed tym samym niebezpieczeństwem, ale zachowują się różnie. Niektóre wyciągnęły wnioski z ostatnich lat i poskromiły wzrost cen przy pomocy twardej polityki fiskalnej oraz nadzoru bankowego. Przykładem mogą być Czechy z inflacją na poziomie zaledwie 1,6 proc. Tymczasem kraje, w których polityka fiskalna, monetarna i bankowa była przez długi czas dość luźna, są bliskie kryzysu inflacyjnego. Ekonomiści oceniają wzrost cen w Argentynie na 25 proc. w skali roku i wyśmiewają oficjalne dane o 10 proc.
Głównym paliwem inflacji jest wzrost ceny ropy, żywności i surowców, spotęgowany rosnącym popytem ze strony Chin i Indii. Pieniądze przeznaczane na kupno jedzenia to tylko 8 proc. wydatków konsumpcyjnych w USA. W Chinach 30 proc., w Indiach 45 proc. Majowa wyprzedaż nieco uspokoiła sytuację: ceny ropy spadły z 125 dol. do 110 dol. za baryłkę, ceny surowców (węgla, rudy żelaza) obniżyły się o 10 proc. w porównaniu z kwietniowym szczytem. Niektórzy ekonomiści uważają, że niebezpieczeństwo wybuchu kryzysu inflacyjnego zostało zażegnane. – Wzrost cen nie osiągnął poziomu, który mógłby być w przyszłości niszczycielski – mówi Bill O'Neil z Merril Lynch BofA. Jednak inni wciąż są zaniepokojeni. – Inwestorzy nie doceniają stopnia, w którym inflacja w wielu rozwijających się krajach ma charakter strukturalny – uważa John-Paul Smith z Deutsche Bank.
Wyższe ceny żywności i towarów powodują efekt domina w krajach rozwijających się: by zrekompensować inflację, pracownicy dostają podwyżki płac, a producenci przenoszą koszty dalej. – To stwarza ryzyko, że w gospodarkach wschodzących inflacja stanie się samo napędzającym się procesem – ostrzega brytyjski bank HSBC. W Chinach w niektórych przedsiębiorstwach płace wzrosły o 20 – 40 proc. W Indiach pensję menedżerów hotelowych w tym roku mają wzrosnąć o 50 proc. W Brazylii pracownicy budowlani w tym miesiącu dostali prawie 10-proc. podwyżki. Zgodnie z brazylijską formułą indeksacji wynagrodzeń minimalne podwyżki płac w tym roku mają wynieść 6 proc. W przyszłym mogą wynieść nawet 14 proc.
Z powodu wyższych kosztów spadają zyski producentów. Hon Hai, tajwańska firma z branży elektronicznej, która w zeszłym roku po strajkach w chińskich fabrykach zwiększyła płace o 30 proc., poinformowała o 80-proc. wzroście kosztów w pierwszym kwartale tego roku i dwukrotnym zmniejszeniu marży operacyjnej, która wyniosła 1,1 proc. Także budownictwo odczuwa presję, zwłaszcza w Indiach.
Według MFW inflacja bazowa – nieuwzględniająca ceny towarów – wzrosła w państwach rozwijających się z 2 proc. do 3,75 proc. Banki centralne zareagowały podniesieniem stóp procentowych oraz wprowadzaniem ilościowej kontroli udzielania kredytów przez banki. W Wietnamie stopy procentowe w ciągu sześciu miesięcy wzrosły dwa razy, do 14 proc. W Indiach, które zareagowały jako pierwsze, stopy podniesiono już dziewięc tazy i wynoszą obecnie 6,75 proc. W Chinach, po czterech podwyżkach, stopy wynoszą 6,31 proc.
Jednak to nie wystarcza do powstrzymania kredytowej fali i gorączkowego inwestowania w nieruchomości. W krajach BRIC zadłużenie nadal rośnie w tempie 17 – 20 proc. rocznie. Urzędnicy, w szczególności w Pekinie, którzy popierali udzielanie kredytów w celu walki z recesją, ostrożnie podchodzą do ich ograniczania, obawiając się zahamowania wzrostu gospodarczego. Z uwzględnieniem inflacji stopy procentowe w Rosji i Indiach są ujemne, w Chinach ledwo na plusie. Dlatego kredytobiorcy w rzeczywistości płacą za pożyczone pieniądze bardzo mało lub nie płacą nic. Tylko w Brazylii stopy procentowe są znacznie wyższe.
Wprawdzie wzrost zadłużenia zaczął się od niskiego poziomu: wynosi obecnie tylko 46 proc. PKB w Brazylii i 60 proc. w Indiach. Ale w Chinach osiągnęło już 140 proc. PKB. Wszystkim jeszcze bardzo daleko do 360-proc. poziomu USA z 2010 roku, ale różnica stale się zmniejsza. Napędzany tanimi kredytami boom na rynku nieruchomości widać po luksusowych domach w Mumbaju, Rio de Janeiro i chińskich miastach. – Dynamika kredytów i cen nieruchomości w Chinach i Hongkongu budzi niepokój. Rosną obawy dotyczące możliwego gwałtownego wzrostu cen nieruchomości i jego następstw – stwierdza MFW w niedawnym raporcie.
Rządom krajów rozwijających się komplikuje życie potok tanich pieniędzy mających pobudzić gospodarkę do wzrostu. Fed skończy latem „ilościowe rozluźnienie polityki pieniężnej” (rzucił na rynek 600 mld dol.), ale poważne zaostrzenie polityki monetarnej jest oczekiwane nie wcześniej niż pod koniec roku lub na początku przyszłego.
Rządy wschodzących gospodarek w zeszłym roku niechętnie pozwalały na wzrost kursów swoich walut. W tym roku dopuściły ograniczone przeszacowanie, by zrekompensować rosnące ceny importowanych towarów oraz surowców. Jednak urzędnicy ograniczyli ten wzrost, nie chcąc zaszkodzić eksportowi. Po zeszłorocznej liberalizacji kurs juana do dolara wzrósł prawie o 5 proc. Jednak według Banku Rozrachunków Międzynarodowych (Bank for International Settlements) od stycznia do kwietnia 2011 roku efektywny kurs spadł o 1,8 proc. Kurs indyjskiej rupii spadł o 2,6 proc., tureckiej liry o 5,9 proc., brazylijskiego reala i rosyjskiego rubla o 3,7 proc. i 3,4 procent.
Szybkie wyjście z kryzysu państw rozwijających się jest z pewnością historycznym osiągnięciem, które pozwoliło światu uniknąć długotrwałej recesji. Ich gospodarki okazały się elastyczne, a firmy są w stanie konkurować z najlepszymi. Dla większości z nich rosnąca inflacja jest na razie niezbyt wygórowaną ceną za szybki wzrost PKB. Jednak ważne będzie to, co nastąpi w najbliższych miesiącach. – Inflacja jest jak tygrys. Jeśli raz ją wypuścić na wolność, bardzo ciężko zagonić ją z powrotem do klatki – powiedział premier Chin Wen Jiabao.