„Wczorajsze wystąpienie Bena Bernake i prezydenta USA spowodowało, że inwestorzy ostrożnie reagują i są dość pesymistyczni” – ocenił Piotr Popławski, analityk walutowy BGŻ. „Zaczynają się ewakuować z takich rynków jak giełda, czy rynki walut wschodzących. Dlatego mamy dzisiaj spadek złotego. Do tego dochodzi komentarz EBC, po którym widać, że inwestorzy zaczynają uciekać w dolara.”

Wątpliwości wokół interwencji

„Na razie na rynku jest bardzo nerwowo. Sytuację uspokoił nieco Bank Gospodarstwa Krajowego. Prawdopodobnie za jego pomocą część środków unijnych wymienia Ministerstwo finansów” – ocenił Robert Kęsicki analityk rynku walut z Kredyt Banku. W jego opinii sprzedaż euro przez rząd po dobrej cenie to generalnie dobre zjawisko.

Z kolei Popławski sceptycznie wypowiedział się o możliwości realnej interwencji na rynku walutowym przez państwo. „Ministerstwo finansów musi sobie zostawić amunicję na koniec roku, kiedy liczony jest poziom deficytu. Jeśli wykorzysta ją teraz to potem zostanie z niczym. Prawdopodobnie będzie prowadzić teraz jakieś ograniczone działania, w bardzo minimalnej skali. Nie będzie to mieć jednak zasadniczego wpływu na rynek. Sytuacja jest zła, więc teraz nawet interwencje nie pomogą.” W opinii analityka dzisiejsza sprzedaż dolarów przez ministerstwo miała minimalny wpływ na kurs złotego.

Reklama

>>> Czytaj też: "Ludzie nienawidzą złotego" - interwencja na rynku walut stała się faktem

Inaczej działanie BGK postrzega Paweł Gajewski, diler walutowy Banku Millennium. „Przy złym sentymencie na świecie i fakcie, że większość banków zagranicznych jest nastawionych na sprzedaż złotego, ta interwencja musiała być na prawdę duża ilościowo. Zmiana wymagała dużych kwot tym bardziej, że dokonała się w ciągu pięciu minut. Mogło to być 100-200 mln euro. Jednak do utrzymania tego kursu będzie potrzeba trochę więcej."

„Myślę, że Ministerstwo Finansów nie będzie podejmować interwencji, raczej poczeka na rozwój wydarzeń rynkowych” prognozuje Marcin Kaliszewski, analityk Raiffeisen Banku. „Gdyby jednak relacja euro do złotego osiągnęła poziom 4,5 zł to być może Ministerstwo zaczęłoby jakoś reagować”.

"Nie będę mówił o jakichkolwiek interwencjach” - powiedział minister finansów Jacek Rostowski TVN CNBC podczas XXI Forum Ekonomicznego w Krynicy. „Zresztą, my nigdy nie interweniujemy, tylko sprzedajemy środki unijne wtedy, kiedy uważamy, że złoty jest tani i że wobec tego warto kupić dużo złotych za tę samą ilość euro.”

Euro po 4,30 i co dalej?

Zapytany o perspektywy dla polskiej waluty w ciągu kilku najbliższych tygodni Kęsicki powiedział, że dużo zależeć będzie od postawy BGK. Jeżeli bank „nie będzie dalej wymieniał walut na złotego to możemy dojść nawet do 4,40 zł za euro. Jeśli tych poziomów będzie broniło Ministerstwo Finansów to transakcje będą się domykały w przedziale 4,30-4,35.” Analityk podkreślił jednak, że obecnie stawianie dokładnych prognoz jest bardzo trudne.

„W dłuższej perspektywie nie przewiduję, że złoty będzie się umacniał, bo nie ku temu podstaw”, mówi Kaliszewski. Według jego prognoz relacja euro do złotego w krótkim czasie może lekko spadać, ale potem znów poszybować. „Być może kurs euro spadnie do poziomu 4,25-4,27 zł, jednak na krótko. Potem złoty będzie się osłabiać, a euro może osiągnąć nawet poziom 4,5 zł”.

Inaczej sytuację ocenia Popławski. „W najbliższym horyzoncie złoty może spadać, ale nie będzie to tendencja długofalowa.” – powiedział. „Im bliżej do porozumienia w USA odnośnie pakietu stabilizacyjnego, a takie musi w końcu nadejść, tym lepiej dla złotego. Zawirowania na rynku będą przejściowe. W dłuższej perspektywie złoty znów będzie się umacniać” Jego zdaniem nie widać też na rynku testowania złotego przez inwestorów (co sugerowali niektórzy analitycy oraz Jan Krzysztof Bielecki). To co widać na rynku to regionalny odpływ kapitału. „Najlepszym porównaniem jest forint, bo czeska waluta ma dość dużą odporność na to się dzieje na rynku” – podsumował Popławski.

>>> Zobacz też: Świat testuje polską walutę. Złoty najsłabszy od ponad dwóch lat

Frank znowu w górę, czy nad kredytobiorcami wisi fatum?

„To nie jest żadne fatum” – zaprzecza Kęsicki. „Złotówka straciła na wartości wobec wszystkich walut. Najbardziej zyskał dolar po wypowiedzi Obamy i komentarzu EBC. Gdyby kurs franka nie był powiązany z euro, to moim zdaniem pewnie jeszcze bardziej straciłaby do franka niż w tej chwili.”

„Umacnianie się euro jest też zagrożeniem dla franka, ponieważ od czasu, gdy kurs euro –CHF został usztywniony nie mamy możliwości manewrować na kursie franka do złotego” – uważa Kaliszewski. „Jeśli natomiast euro się będzie umacniać, to frank automatycznie też.”

„Mocny frank był zagrożeniem dla stabilności polskiego systemu finansowego” – podkreśla Popławski. „Ten czynnik znika, po tym jak SBC usztywnił kurs euro-frank. Sztywne powiązanie powoduje, że można bezpiecznie inwestować we franka i dalej nim obracać, co jest dodatkowym zastrzykiem gotówki w rynek.”

>>> Polecamy: Inwestorzy tracą zaufanie do głównych walut. Co zajmie miejsce franka?