W komentarzu opublikowanym przez ten renomowany ośrodek, Eyal pisze o ekonomicznych i politycznych skutkach kryzysu zadłużenia eurostrefy oraz załamania się przyjętego na poprzednim europejskim szczycie pakietu ratunkowego.

"Jedynym sposobem przełamania impasu jest nowy projekt unii monetarnej, tym razem oparty na zasadach ekonomii, a nie polityki. Jej członkowie będą musieli zrezygnować z pełnej kontroli nad polityką finansową, która będzie ustalana na płaszczyźnie ogólnoeuropejskiej. Będą musieli nadal spłacać swoje wielkie długi. Niektórym się to uda, a innym nie. Będzie to darwinowski dobór naturalny" - napisał.

>>> Czytaj też: Operacja "Drachma", czyli Grecja na drodze do wyjścia z euro

"Nie będzie tak, że euro zwyczajnie się załamie, torując drogę powrotowi narodowych walut. Zamiast tego, niektóre kraje, głównie Południa, zostaną zmuszone do wyjścia z systemu. Niemcy, Austria, Holandia i Finlandia, których finanse są w dobrym stanie, a gospodarki konkurencyjne, nadal będą posługiwać się euro" - ocenił.

Reklama

Eyal nie przesądza, czy w grupie państw, które zachowają euro znajdzie się Francja. Sądzi, że rząd tego kraju zrobi wszystko, by pozostać partnerem Niemiec, nawet za cenę długich lat wyrzeczeń. Przed trudnym wyborem staną Brytyjczycy: wejść do europejskiego trzonu, czy pozostać na obrzeżach.

Według Eyala nie da się dłużej odkładać trudnych decyzji, choć - jak pisze - europejscy politycy dorastający w czasach prosperity nie są przygotowani na ich podejmowanie. Wskazuje na trudne społecznie decyzje ws. świadczeń socjalnych, emerytur, ograniczania konsumpcji, banków wymagających ochrony.

>>> Czytaj też: Referendum zatwierdzone. Greckie "nie" może oznaczać upadłość kraju

Wszystko to nie uchroni Europy przed dłuższym okresem zaciskania pasa i spadku gospodarczego, co Eyalowi nasuwa skojarzenia z sytuacją Japonii, gdzie po wielkim krachu na rynku nieruchomości mówi się o tzw. straconej dekadzie.

Porównania z Wielkim Kryzysem z lat 30. XX w. uznaje Eyal za zawodne w tym sensie, że wyjście z tamtej depresji wymagało zwiększenia roli państwa, a pokonanie obecnego kryzysu - jej ograniczenia.

Przyszły europejski model nie będzie już opierał się na założeniu, że państwo troszczy się o obywatela "od kołyski po grób", bo państwa nie będzie na to stać. UE przestanie być kojarzona z systematycznym przyrastaniem dobrobytu i stanie się synonimem stagnacji. W polityce do większego głosu dojdą ugrupowania populistyczne.

"Nic nie przygotowało europejskich polityków na wydarzenie, które okazało się największym europejskim kryzysem od 50 lat. Wszystkie ich historyczne założenia i finansowe modele topnieją w oczach. Wygląda na to, że Europejczyków czekają długie lata oszczędności i gospodarczego spadku bez względu na to, co teraz zrobią" - napisał Eyal w konkluzji.

>>> Czytaj też: Francuska prasa: Grecy włamali się eurostrefy, nie ma tu dla nich miejsca

"Ironią jest to, że projekt euro, w założeniu mający doprowadzić do ściślejszej europejskiej federacji, przejdzie do historii jako krok idący zbyt daleko, wydarzenie, które zburzyło europejski pokój" - podsumował.

Załamanie się uzgodnionego w Brukseli pakietu ratunkowego dla eurostrefy Eyala nie dziwi: skazywał Greków na bolesne reformy i długie lata wyrzeczeń, nie rozwiązując problemu zadłużenia kraju.