W związku ze strajkiem metro jeździ z mniejszą niż zwykle częstotliwością, a niektóre autobusy nie wyjechały z zajezdni. Kilka tuneli w centrum miasta jest zamkniętych.

Organizatorami strajku są centrale związkowe FGTB, CSC, CGSLB. Szacują one, że w marszu, który wyruszył spod dworca Gare du Midi, udział bierze ponad 70 tys. osób. Według policji, na ulice stolicy wyszło ok. 40 tys. ludzi.

"Mamy już dość płacenia za błędy bankierów" - mówiła do uczestników strajku sekretarz generalna FGTB Anne Delemenne. "Zamiast zmniejszać zasiłki dla bezrobotnych, należy odchudzić premie przedsiębiorców" - dodała.

"Belgia stała się rajem fiskalnym dla najbogatszych i piekłem dla tych, którzy muszą wstawać wcześnie rano" - podsumowała.

Reklama

Związki zawodowe odrzucają oszczędności związane z projektem budżetu, co do którego porozumieli się w miniony weekend negocjatorzy sześciu flamandzkich i walońskich partii politycznych. Utorowało to drogę do utworzenia rządu, którego Belgia nie miała od połowy 2010 r. Rząd socjalisty Elio Di Rupo ma zostać zaprzysiężony w poniedziałek lub wtorek.

Budżet zakłada oszczędności w wysokości 11,3 mld euro w samym 2012 r. oraz obniżenie deficytu budżetowego w 2012 r. do poziomu 2,8 proc. PKB (z 3,6 proc. prognozowanych w tym roku).

Wymagane oszczędności uzyskane będą przede wszystkim dzięki redukcji wydatków państwowych, w tym poprzez reformę systemu zasiłków dla bezrobotnych. Projekt budżetu zakłada także wzrost wpływów z podatków, w tym zwłaszcza podwyższonej akcyzy oraz większego obciążenia podatników najbardziej dotąd uprzywilejowanych. Dodatkowymi podatkami będą obłożone m.in. bardzo rozpowszechnione w Belgii samochody służbowe (z wyjątkiem małych modeli) oraz osoby o rocznych dochodach kapitałowych przekraczających 20 tys. euro. Jednocześnie, o co z kolei usilnie zabiegał Di Rupo i socjaliści, indeksacja pensji, czyli automatyczne dostosowanie płac do poziomu inflacji, pozostaje bez zmian.

Demonstrację w Belgii zorganizowano dzień po strajku generalnym w Grecji, dwa dni po protestach przeciwko planom reformy emerytur zakładowych w Wielkiej Brytanii i tydzień po wielkich protestach przeciwko środkom oszczędnościowym w Portugalii. Francuskie związku zawodowe apelują do członków, by 13 grudnia wyszli na ulice.