Euro 2012 – jak konstatują nawet ukraińskie media – zamiast impulsu cywilizacyjnego stało się pretekstem do drenażu budżetu przez nieliczną grupę firm z dość wyraźnymi powiązaniami politycznymi. Co więcej długotrwała niezdolność do przeprowadzenia procesu przygotowań w sposób transparentny zniweczyła szansę na promocję Ukrainy, jako nowoczesnego europejskiego państwa.
- Ukrainie nie udało się dotąd udowodnić, że jako współorganizator Euro 2012 zasługuje na uwagę zagranicznych firm, turystów, kibiców, mediów i inych, których mogłoby zaciekawić odkrycie dla siebie nieznanego dotąd kraju i kultury praktycznie w centrum Europy – zauważa w swoim blogu ukraiński ekspert od spraw wizerunku medialnego Walentyn Wojtkiw.
>>> Czytaj też: Ambitne plany budowy dróg na Euro 2012 zniszczył kryzys i powodzie
I raczej trudno się zgodzić z opinią Natalii Izosimowej, szefowej fundacji „Efektywne zarządzanie” założonej przez oligarchę i prominentnego polityka rządzącej na Ukrainie Partii Regionów Rinata Achmetowa, która przekonuje: „jeśli Ukraina zagwarantuje należyte warunki pobytu gościom Euro 2012 dokona wizerunkowego przełomu i otworzy drogę napływowi turystów i inwestorów z całego świata”. Nic bowiem nie wskazuje, by w ostatnich miesiącach przed Euro 2012 miał nastąpić jakiś niewyobrażalny przełom.
Kapitał nie chce przyjść
Pierwotne plany zakładały, że główny ciężar przygotowań do Euro 2012 wezmą na siebie inwestorzy prywatni. Z oszacowanych na niemal 119 mld hrywien wydatków, aż 101 mld miało przypaść na inwestorów prywatnych, resztę kwoty miały dołożyć budżet państwa i budżety lokalne.
>>> Czytaj też: Euro 2012: Stadion Narodowy w Warszawie oddany do użytku (ZDJĘCIA)
Po kolejnych korektach rządowego programu przygotowań do imprezy proporcje te radykalnie się zmieniły. Przyjęty w kwietniu 2011 r. wariant dokumentu zakłada, że suma wydatków sięgnie 110 mld hrywien, z czego już 61 mld pochodzić będzie z budżetu centralnego i budżetów lokalnych, a tylko 49 mld ze środków inwestorów prywatnych.
Inwestorzy prywatni nie garną się jednak do współpracy przy przygotowaniach do Euro 2012. W 2010 roku zakładano, że sfinansują oni inwestycje warte 11,5 mld hrywien, a ostatecznie zainwestowali jedynie za 1,5 mld hrywien. Nic nie wskazuje by ta proporcja miała się nagle zmienić. W efekcie brakującą kwotę będzie trzeba dopłacić ze środków publicznych.
„Inwestorzy wybudowali sto procent ukraińskich hoteli, dwa stadiony i port lotniczy w Charkowie” — wyliczał odpowiedzialny za przygotowania do Euro 2012 wicepremier Borys Kolesnikow w jednym z niedawnych wywiadów prasowych. Słowa te w kontekście wcześniejszych zamierzeń brzmią raczej jak przyznanie się do porażki.
>>> Pełna treść artykułu: Euro straconych szans dla Ukrainy