Firmowe kalendarze – tegoroczny zawiera modelki z wymalowanymi na ciele strojami narodowymi – wywołały gniew przedstawicieli kościoła, ale zarazem pozwoliły firmie wyróżnić się w tej dość statecznej branży.
Według Zbigniewa Lindnera „Polska jest potęgą na europejskim rynku trumien.” Lindner zaczął produkować je 20 lat temu, w chaosie transformacji kraju z socjalizmu w gospodarkę rynkową. Jego przedsiębiorstwo zatrudnia teraz ponad 100 osób i produkuje około 12 tys. trumien miesięcznie, z których ponad 90 proc. przeznaczonych jest na eksport – głównie do Niemiec, ale też do Francji, Norwegii, Szwecji czy Czech.
Lindner twierdzi, że zawdzięcza swój sukces (jego sprzedaż rośnie o około 10 proc. rocznie) charakterystycznej dla Polaków zdolności do ciężkiej pracy oraz ambicji, aby podnieść się po ponad czterdziestoletniej stagnacji pod rządami komunistycznymi. Zatrudnia on swoich pracowników na dwuletni okres próbny, odsiewając tych, którzy nie spełnią jego wymagań. Firma kładzie też duży nacisk na oszczędność – wymiary desek są planowane tak, aby zminimalizować marnowanie się materiału, a wióry powstałe podczas obróbki są brykietowane i sprzedawane. Żona pana Lindnera czasami przechadza się też po warsztacie sprawdzając, czy jakieś odpady nie nadają się przypadkiem do użycia.
>>> Polecamy: „NYT”: Adele napędza przemysł muzyczny. Sprzedaż albumów wzrosła pierwszy raz od 2003 r.
„Trumny to produkt, który podlega takim samym prawom rynku, jak każdy inny. To oznacza, że musimy walczyć o udział w rynku,” mówi Lindner. Jego oferta obejmuje modele od ekologicznych, które rozkładają się z minimalną szkodą dla środowiska, po spersonalizowane trumny z rzeźbionymi wzorami – od golfowych po muzyczne.
Kolejną metodą zawłaszczania rynku jest wydawanie co roku, kojarzących się raczej z branżą motoryzacyjną, kalendarzy z atrakcyjnymi modelkami. Inny sposób to konkurencyjność cen, szczególnie ważna na oszczędnym rynku niemieckim, gdzie Firma pana Lindnera kontroluje prawie 10 proc. obrotów.
Obecnym celem jest zwiększenie udziałów na rynku polskim, na którym rodzimym firmom było ostatnio ciężko. Jednym z powodów mógł być fakt, że jeszcze do niedawna Polacy otrzymywali jeden z najwyższych zasiłków pogrzebowych w Europie, który zachęcał rodziny do kupowania bardziej luksusowych, włoskich trumien. Miały one tak dobrą reputację, że rząd Polski właśnie stamtąd sprowadził trumny dla zmarłych w katastrofie smoleńskiej.
>>> Czytaj też: Praca w Niemczech: pracodawcy kuszą polskich fachowców
„Większość naszych polityków nie zdaje sobie sprawy z tego, jak dobre firmy powstały w Polsce w ostatnich latach i jak świetnie sobie radzą,” mówi Lindner. Jednak po decyzji o zmniejszeniu zasiłku pogrzebowego o jedną trzecią zmuszeni do oszczędności żałobnicy mogą zwrócić się w stronę polskich producentów.