Godne pochodzenie diamentów jest weryfikowane przez międzynarodowy proces certyfikacji Kimberley (KPCS, Kimberley Process Certification Scheme). Inicjatywa ta ma zapobiegać sprzedaży diamentów z rejonów konfliktów militarnych i gdzie pieniądze z ich sprzedaży finansują ruchy rebelianckie. Jednak proces ten traci ostatnimi czasy swój blask. Kierują nim w tym roku Stany Zjednoczone, które muszą działać szybko, jeśli chcą sprostać koniecznym do przeprowadzenia reformom.

Proces Kimberley obejmuje 76 państw. Stworzyły one system, który ma na celu eliminację handlu diamentami ze źródeł objętych konfliktami zbrojnymi. Diamenty objęte tym procesem są sprzedawane legalnie, a więc za słone kwoty.

System ten ma jednak słabe strony, i największą z nich jest Zimbabwe. W 2008 roku rząd tego kraju nakazał żołnierzom zdobyć ogromne, nowoodkryte złoża Marange. Wskutek tego zginęło ponad 200 górników, a wiele osób, w tym dzieci, zostało zmuszonych do kopania w poszukiwaniu klejnotów. Mimo obietnic o uregulowaniu rynku w tym rejonie, złoża są wciąż strzeżone i udostępniane tylko nielicznym.

>>> Czytaj też: Nawet Rosja zbuduje szybką kolej przed nami. Światowe koncerny biją się o kontrakt

Nadużycia w Zimbabwe pokazały, że Kimberley nie obejmuje tego rodzaju przykładów łamania praw człowieka. Proces został bowiem stworzony w reakcji na wojny w miejscach takich jak Sierra Leone czy Angola, gdzie dochody z diamentów zapewniały fundusze rebeliantom chcącym obalić istniejący rząd, przedłużając w ten sposób konflikt.

W tej chwili jedynymi diamentami nie posiadającymi certyfikatu organizacji są te pochodzące z Wybrzeża Kości Słoniowej, gdzie jeszcze do niedawna finansowały one rebeliantów. Jednak cierpienie zwyczajnych ludzi jest też problemem w Zimbabwe. Fakt, że są oni krzywdzeni nie przez powstańców tylko przez strażników na usługach rządu nie robi żadnej różnicy.

Ci, którzy kupują diamenty na legalnym rynku liczą na to, że proces Kimberley zapewnia im wolność od zbrodniczych praktyk. Aktualnie organizacja potrzebuje jednak reform, które pozwolą jej na dokładniejsze monitorowanie nadużyć czy łamania praw człowieka.

USA są na odpowiedniej pozycji aby ich dokonać, jednak ma na to mało czasu. Za 11 miesięcy kierownictwo nad organizacją przejmie RPA, która wprawdzie zgodziła się na zaproponowany przez Stany dwuletnią strategię reform, jednak będąc producentem diamentów podlega innym naciskom, które mogłyby przeszkodzić w doprowadzeniu ich do końca.

>>> Polecamy: Wspólna kultura - największe bogactwo pogrążonej w kryzysie Europy