"Jest jasne, że prezydent Baszar el-Asad musi odejść" - zaznacza Kofi Annan, który w czwartek ogłosił, że nie chce pełnić dłużej misji po wygaśnięciu mandatu 31 sierpnia.

W artykule redakcyjnym, który ukazał się w piątek, "FT" komentuje, że słowa takie niezorientowanemu obserwatorowi mogą wydawać się oczywiste, ale w "delikatnym świecie dyplomacji brzmią uderzająco śmiało z ust wysokiego rangą przedstawiciela ONZ".

Kofi Annan był w stanie to napisać dopiero w dniu, w którym zrezygnował - dodaje dziennik, według którego kluczowa dla rozwiązania syryjskiego kryzysu jest rola Rosji.

W swoim pożegnalnym artykule Annan zastrzega zaraz, że najważniejszym zadaniem jest jednak obecnie zapewnienie "środków i struktur, by zagwarantować pokojową długoterminową transformację, aby uniknąć chaosu". W tym zakresie społeczność międzynarodowe musi podzielić się odpowiedzialnością.

Reklama

Aby zilustrować, jak ważna jest jednomyślność, Annan, były sekretarz generalny ONZ, przypomina, że "po rozejmie z 12 kwietnia, wbrew twierdzeniom niektórych, ustał rządowy ostrzał cywilów". Jednak nie nastąpiło potem żadne wspólne działanie i syryjski rząd, który przekonał się, że nie grożą mu żadne konsekwencje, wrócił do kampanii militarnej, wykorzystując w miastach broń ciężką.

Podobnie w czerwcu po spotkaniu grupy działania w sprawie Syrii oczekiwano rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie utworzenia tymczasowego rządu z pełnią władzy wykonawczej. Nic takiego się jednak nie stało - pisze dyplomata. "Zamiast tego było wytykanie palcem i inwektywy w Radzie Bezpieczeństwa" - zauważa.

Reżim w Damaszku Annan nazywa rządzącą od "40 lat dyktaturą", przeciwko której wybuchł ludowy i szeroki ruch, gdy ludzie zdecydowali, że nie chcą dłużej być zastraszani.

"Wspólne działania wymagają dwustronnych i wspólnych wysiłków wszystkich krajów, które mogą mieć wpływ na strony w Syrii, by naciskały na rozwiązanie polityczne jako niezbędne" - podsumowuje kończący swą misję międzynarodowy wysłannik.

Jak rekomenduje, dla Rosji, Chin i Iranu oznacza to, że muszą wspólnie skłonić syryjskie przywództwo "do zmiany kursu i transformacji politycznej, uznawszy, że obecny rząd stracił legitymację".

Z kolei USA, W. Brytania, Francja, Turcja, Arabia Saudyjska i Katar powinny naciskać na opozycję, by proces polityczny był "w pełni inkluzywny, włączający społeczności i instytucje obecnie zbliżone do rządu". "Oznacza to także uznanie, że przyszłość Syrii jest uzależniona od czegoś więcej niż los jednego człowieka" - dodaje.