Niezadowolonych jest bardzo wielu. Nikłe są za to szanse na spełnienie ich żądań. Ostatnią sobotnią manifestację w Warszawie współorganizowała „Solidarność”. I wszystko wskazuje na to, że związek ten nadal będzie przewodził protestom. – Skoro rząd Tuska powiedział, że nasze miejsce jest na ulicy, my tę pałeczkę przejmujemy i jesteśmy na ulicy – mówił w sobotę lider „Solidarności” Piotr Duda, wzywając rząd do ustąpienia.

Jeszcze w tym miesiącu związek szykuje kampanię przeciwko umowom śmieciowym. A na grudzień lub styczeń przygotowuje na Śląsku generalny strajk ostrzegawczy.

To wydarzenie bez precedensu w najnowszej historii Polski, bo – jak podkreśla przewodniczący śląsko- -dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz – ostatni taki strajk miał miejsce w 1981 r. – Realna jest perspektywa utraty kilku tysięcy miejsc pracy w przedsiębiorstwach energochłonnych. Śląsk odczuwa skutki pakietu klimatycznego. Firmy ledwo zipią, szpitale padają, w złej sytuacji są nauczyciele. Dlatego chcemy strajkować – mówi Dominik Kolorz. Możliwe, że do protestów organizowanych przez „Solidarność” dojdzie wcześniej, ale związek nie chce na razie podać konkretów. – Nie wykluczamy innych akcji, zawsze reagujemy na bieżące wydarzenia. Jeśli będą problemy, które trzeba będzie nagłośnić w formie manifestacji, będziemy to robić – mówi rzecznik związku Marek Lewandowski.

Reklama

Także OPZZ planuje własne działania, choć jego członkowie są dyskretni i nie chcą, by utożsamiano ich akcje z „Solidarnością”. – Rozważamy różne pomysły na październik – potwierdza rzecznik OPZZ Grzegorz Ilka. Protesty mogą dotyczyć sfer, w których naruszone zostaną interesy dużych grup. Zdaniem przewodniczącego OPZZ Jana Guza tak może być w przypadku nauczycieli czy górników. Resort edukacji zadeklarował w czwartek, że do końca roku pokaże propozycję zmian w Karcie nauczyciela.

– Będziemy reagowali adekwatnie do sytuacji. Chcielibyśmy uczestniczyć w rozmowach i mieć wpływ na zmiany. Gorzej, jeśli zmiany będą zgodne z propozycjami samorządu terytorialnego. To będzie powodem do dużego konfliktu – ostrzega prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.

Nie wiadomo też, co wykluje się w sprawie reformy emerytur górniczych, którą przygotowuje resort pracy. Na razie ministerstwo ma kłopot, by opisać wszystkie stanowiska pracy w górnictwie i przygotować kryteria zmian. Może się okazać, że zmiany będą kosmetyczne, ale jeśli propozycje przyniosą znaczące oszczędności dla budżetu, to górnicy – jak zwykle zresztą – swoich przywilejów będą bronić. W takiej sytuacji dwie największe centrale, „Solidarność” i OPZZ, mogą pójść ramię w ramię.

Oprócz spraw dotyczących dużych branż istnieje kilkanaście innych mniejszych tlących się konfliktów, które mogą napędzać manifestacje czy strajki. Chodzi m.in. o przejmowanie przewozów regionalnych przez poszczególnych marszałków województw i zwolnienia na kolei, dramatyczną sytuację finansową TVP, w której związki szykują się do jakiejś formy protestu, czy kwestię fuzji Zakładów Azotowych Tarnów i Puławy, co budzi obawy związkowców z Puław.

W przeciwieństwie do 2008 i 2009 r. z punktu widzenia psychologii dziś łatwiej o protesty. Nie ma nastroju zagrożenia kryzysem o niewyobrażalnej skali, co wtedy ograniczało żądania niezadowolonych i ograniczało liczbę protestów. Przeciwnie, ciągły stan napięcia w strefie euro i kolejne szczyty ostatniej szansy przy jednoczesnym stosunkowo wysokim wzroście PKB w Polsce stworzyły wrażenie, że tak naprawdę zagrożenie poważnym kryzysem nie istnieje. Takie zjawisko, w przeciwieństwie do sytuacji sprzed dwóch lat, może wzmagać determinację osób walczących o swoje interesy.