Jak pan ocenia młode pokolenie nauczycieli?
Początek drogi młodego nauczyciela wymaga obiektywnego spojrzenia na siebie. Najczęstszym błędem kandydatów do tego zawodu jest to, że przeceniają umiejętności. Największą wagę przywiązują do zdobytej wiedzy i tego, gdzie ją uzyskiwali. Rzadko kiedy dostrzegają swoje braki w możliwości praktycznego jej wykorzystania. Dlatego główna rada brzmi: jeżeli nauczyciel chce zdobyć pracę, musi pochwalić się umiejętnościami praktycznymi. Jakimikolwiek. I te umiejętności należy podkreślać, szukając pracy.
Jak te praktyki zdobywać?
Tu jest problem. Szkoły bronią się przed praktykantami, bo zbyt często uczelnie nie zapewniają wsparcia praktyk. Studenci nie przychodzą do szkoły jako użyteczni pomocnicy nauczyciela. Czasem student ma fikcyjny, odbębniony podczas studiów staż. Nie jest łatwo poszerzać te umiejętności, będąc już nauczycielem, a jeszcze trudniej to robić, poszukując pracy. Dlatego należy jak najskuteczniej wykorzystać okres studiów – praktyką może być nawet opieka nad dziećmi podczas kolonii. To o tyle istotne, że rynek nauczycielski z powodu nadprodukcji absolwentów zaczyna przypominać inne zawody. Staje się rynkiem pracodawcy. Warto na praktyki szukać placówki, która może potem nas przyjąć – sprawdzenie się podczas praktyk może zaowocować zdobyciem posady w danej szkole.
Reklama
Dlaczego jest tak trudno na rynku?
Tylko nieliczni młodzi są przyjmowani do zawodu. W Polsce kadra nauczycielska nie jest stara, więc co roku jest wymienianych, jak szacuję, około 1–2 proc. nauczycieli. Tymczasem uczniów jest mniej, więc tworzy się mniej miejsc pracy.
Co należy więc robić, by ją znaleźć?
To, co oczywiste: należy chodzić od szkoły do szkoły, pytać, czy szukają nowych pracowników. I nie bać się ewentualnego wyjazdu. Może nie ma pracy w moim mieście, ale jest kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów od domu. Dojazdy nie powinny odstraszać. Można zyskać – znajdując przyjazne środowisko pracy, dobry zespół koleżeński.
Jeżeli konkurencja jest duża, to na co postawić?
Należy mieć na siebie pomysł. Ale także konkretny plan tego, co się chce w danej szkole zrobić. Nie może to jednak być oderwane od rzeczywistości. Taka osoba powinna przeanalizować sytuację szkoły, młodzieży, która do niej uczęszcza, warunków środowiskowych i przedstawić plan, który mógłby wnieść coś nowego do placówki.
To działa, dyrektorzy nie boją się nowinek?
Sam miałem sytuację, kiedy młoda dziewczyna przyszła z gotowym planem na działanie biblioteki szkolnej. Miała to szczegółowo opracowane. I choć byli inni kandydaci, którzy uważali, że wypracowane lata pracy powinny im dawać pierwszeństwo, postawiłem na tę osobę. I trafnie – bo dziewczyna spełniła swoje założenia. Ważne, by nie być roszczeniowym, a raczej wyjść naprzeciw potrzebom szkoły.
Na co się nastawić?
Dobrze, jeżeli kandydat ma uprawnienia do prowadzenia kilku przedmiotów. Na pewno też warto postawić na naukę języków. Bo nawet jeżeli ktoś nie będzie uczyć języka w szkole, może to otworzyć drzwi do wyjazdu do pracy za granicą – na przykład do nauki dzieci polonijnych. Ale jeszcze bardziej chodzi mi o możliwość wymiany doświadczeń, stażowania.
Jeżeli ktoś nie znajdzie pracy albo straci posadę w szkole, to jakie są inne ścieżki?
Na razie nie jest to zjawisko widoczne w oświacie. Nauczyciele nie przywykli do myśli, że być może będą musieli szukać pracy poza szkołą. Wielu stara się dorabiać do pensji. Część postawiła na prowadzenie szkoleń i pracę edukatora. Jednak to bardzo trudna praca i nie wszystkim dobrze wychodzi. Tym bardziej że popyt na taką ofertę będzie coraz mniejszy. Między innymi dlatego, że skończą się środki unijne, ale też z powodu rosnących wymagań szkół. Teraz przetrwają tylko najbardziej wartościowe oferty. Opinia o szkoleniach jest przekazywana między dyrektorami. Mamy internet, fora dyskusyjne.
Czy odskocznią może być praca w szkole niepublicznej?
Aby się na to zdecydować, trzeba być naprawdę aktywnym i kreatywnym. Tutaj panuje coraz większa konkurencja. Nauczyciela nie chroni Karta, może być łatwiej zwolniony, jeżeli nie będzie spełniał oczekiwań dyrektora. A dziś placówka niepubliczna musi mieć jakiś charakter, by przyciągać swoją ofertą uczniów. I pensja nie zawsze jest wysoka. Może być nawet niższa niż w szkole publicznej. Ale warto próbować, bo wśród szkół niepublicznych znajdujemy autorskie, sprzyjające rozwojowi placówki.
ikona lupy />
Marek Pleśniar, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty materiały prasowe / DGP