Pierwsze zdanie tekstu zaczerpnąłem z tytułu informacji zamieszczonej na pewnym całkiem popularnym portalu internetowym. Dopiero po kliknięciu w tytuł i przeczytaniu pierwszego akapitu okazywało się, że w sprawie składek mamy dopiero projekt, a z konfiguracji politycznej wynika, że nie ma żadnych szans na wejście w życie. Słowem, humbug.
Nie jest żadnym odkryciem, że spora część internetowych mediów walczy o klikalność, jak tylko się da. Stąd nęcenie czytelnika reformą emerytalną, której nie będzie. A portale zatrudniają wybitnych fachowców od klikalności. Oni wiedzą, że temat zniesienia obowiązku płacenia składek będzie działał doskonale. I pewnie zadziałał.
Natomiast przy okazji tego drobnego przykładu internetowej manipulacji zastanowiło mnie coś innego. Gdyby tytuł informacji okazał się prawdziwy, mielibyśmy do czynienia z fundamentalną zmianą w systemie emerytalnym. Być może specjalista od klikalności mniej lub bardziej świadomie wpisał się w ogólne poczucie potrzeby wielkich reform podsycanej przez polityków, ekonomistów czy publicystów. Nie twierdzę, że rzekoma likwidacja składek jest szczęśliwym pomysłem, ale za to jaki przełom!
To jasne, że Polska potrzebuje zmian, i to dużych. Tym nie będę państwa zanudzał. Tyle że nie tylko do tego rzecz się sprowadza. Trzeba pamiętać o tym, że wszystkim reformom obwieszczanym z reguły w krzykliwy sposób towarzyszą zmiany mniej widowiskowe, czasem branżowe, hermetyczne, które z trudem przedzierają się do szerszej publiczności. A to one często decydują o tym, w jakim kraju będziemy żyć.
Reklama
Przykłady? Jeden ujrzał światło dzienne przy okazji najnowszej edycji raportu Banku Światowego „Doing Business”. W sądach wieczystoksięgowych zmieniono sposób, w jakim referendarze są rozliczani z wykonanej pracy. Zmiana wstrząsająca emocjami społecznymi? Nie. Ale przyniosła efekt. Sądy wieczystoksięgowe zaczęły działać znacznie sprawniej, a dzięki temu Polska poprawiła swoją pozycję w rankingu BŚ. Dalej, już głośniejsza sprawa, czyli propozycja zmiany metody rozliczania VAT z memoriałowej na kasową. Dla przedsiębiorców kwestia fundamentalna, znakomicie ułatwiająca prowadzenie biznesu. Ale czy sexy dla szerokiej publiczności? Niekoniecznie, bo ją się znacznie lepiej karmi opowieściami o wielkich reformach, nawet wtedy gdy ich nie ma lub nie ma na nie szans z czysto politycznych względów.
Piszę też to trochę w kontekście zmiany na stanowisku wicepremiera i szefa resortu gospodarki. Owszem, można mocno narzekać na Waldemara Pawlaka, ale to właśnie jego ministerstwo, jako bodaj jedyne, było w stanie wysłuchać przedsiębiorców i próbować coś zrobić z ich postulatami. I znowu: często nie były to zmiany efektowne, którymi by żyła cała Polska, ale dla biznesu naprawdę istotne. Z tego też powodu warto trzymać kciuki za Janusza Piechocińskiego.
Zmieńmy branżę – choć dalej w sprawie zmian i decyzji wydawałoby się mało ważkich, a jednocześnie bardzo istotnych. W okowach branżowych sporów trwa u nas jeden z najważniejszych przetargów telekomunikacyjnych. Chodzi o częstotliwości 1800 MHz. Dalej nie ma większego sensu tłumaczyć, gdyż nie zrozumie tego nikt, kto nie jest uzbrojony w większy zakres wiedzy o telekomunikacji. Liczy się efekt. A skutek tego wydawałoby się wyłącznie branżowego i mało pasjonującego dla szerszej publiczności przedsięwzięcia będzie istotny dla nas wszystkich. Od decyzji Urzędu Komunikacji Elektronicznej, kto ów przetarg wygra, zależy przyszłość LTE w Polsce, czyli superszybkiego internetu mobilnego. A cel przecież powinien być bardzo prosty: w ofercie LTE ma być jak najwięcej konkurencji, a sama usługa ma być jak najtańsza. I nie chodzi tutaj o coś wyrafinowanego, niesłychanie skomplikowanego, dostępnego tylko dla fanów najnowocześniejszych gadżetów. LTE ma w jakimś stopniu przysłużyć się cyfryzacji Polski.
Dobrze, to w takim razie jakie są zagrożenia? O tym już mówić trudniej, gdyż trzeba by żonglować nazwami uczestników przetargu, co pewnie powodowałoby oskarżenia o faworyzowanie lub dyskryminację niektórych z nich. Lepiej zatem odnieść się do tytułu. Tytułu, którym nasz znajomy spec od klikania opatrzy informację o przetargu. Czy będzie to „Polskę czeka internetowa rewolucja” czy „Rewolucja nas ominie”? Zobaczymy. To wszystko oczywiście pod warunkiem, że portale w ogóle zainteresuje taki mały wielki temat jak wdrażanie superszybkiego internetu.